piątek, 31 stycznia 2014

Ot tak po prostu

Czasem człowiekowi przestaje się chcieć czegokolwiek. Wszystko wokół wkurza. Nic nie pasuje. Każda myśl to ta "zła" i "niedobra". Tak po prostu. To mija. Prawda?

Bo tak własnie mam od dwóch dni. Co z tego, że całe wieczory mam dla siebie, bo Mały zrezygnował ostatnimi czasy z drzemki w ciągu dnia i pada ok 18 i śpi rano do ok 8. Oczywiście z przerwami no ale jednak. Co z tego, że mogę siedzieć do woli przy komputerze lub robić inne cuda, bo On już coraz więcej zajmuje się sam sobą. Jakoś tak ostatnio czuję się mało potrzebna? No bo nawet posprzątałam wszystko to co przez ostatnie tygodnie odkładałam "na później". Schowałam nawet ciuszki po Bombelinim które stały w wielkich worach w jednym z pokoi, odkąd przywiozłam je od taty i czekały aż przyjdzie na nie pora, no i w końcu przyszła. Nawet posegregowałam Bombeliniemu zabawki. Choć Jego największym ostatnio zainteresowaniem jest najzwyklejsza fasola "jaś" i przesypywanie jej do każdego możliwego autka, wywrotki, pudełka itp. No zrobiłam wszystko co się da. A jednak czuję się ostatnio źle.

Zmęczona jakaś jestem. Ciągle mnie wszystko boli. Brak jakichś witamin? A może to brak słońca i ruchu na świerzym powietrzu? A może jednak za mało śpię.. .cholera no.

Zna ktoś radę na takie "nic mi się nie chce, wszystko wkurza i boli" ? :)

Na dodatek myśli o naszych zobowiązaniach finansowych mnie też nie nastrajają jakoś mega pozytywnie :)

wtorek, 28 stycznia 2014

Potwory atakują

Kiedyś zwyczajnie zwariuje. Choć i tak do końca "normalna" to ja chyba nie jestem. Jedna z tego co dobrze się orientuję, to dinozaury wyginęły tysiące lat temu. Czyż nie? No właśnie okazuje się, że nie. Żyją. Bardzo blisko mnie. No i zazwyczaj codziennie uskuteczniają dokuczanie mi. W jakiej formie? A takiej o!


Po prostu nerwice mam straszną, kiedy piszę komentarz u którejś z Was raz, drugi, trzeci i jeszcze nie wiadomo który inny jeszcze i za każdym razem gdy kliknę już publikuj wyskoczy mi taki DINUŚ i okazuje się że nie ma internetu. No fuck.! Dlatego czasem odpuszczam bo i moje nerwy mają swoje granice a cierpliwość do komputera mam stosunkowo niewielką :) 



A tak z innej beczki, żeby nie było tak ponuro od rana to zdradzę Wam, że chodzi mi pewien pomysł po głowie. Dotyczy on mojego, Naszego życia. Tak bardzo bym chciała, żeby ten pomysł przerodził się w to COŚ naprawdę. Jednocześnie tak bardzo się boję, że aż mnie trochę paraliżuje sama myśl żeby zacząć to realizować. Pozostaje mi więc poczekać, przespać się z tym znów i zdecydować :) 

sobota, 25 stycznia 2014

Nowy dzień

Jest więc i nowe nastawienie. Wczorajszy dzień puszczam w niepamięć i dziś mam zamiar być szczęśliwa. Wypiłam w spokoju kawkę, teraz siedzę i gram w oczekiwaniu na pobudkę Bombla, ale póki co niech śpi jak najdłużej :) A właśnie apropo gierek.... wciągnęła mnie ostatnio jedna niesamowicie i nie umiem bez niej żyć. Farma. No kurczę siedzę i jak dziecko sadzę roślinki, zbieram, karmię zwierzaczki itd. Ale podoba mi się to i już. Macie też tak czasem? :)

Wczoraj nasypało w końcu trochę śniegu więc może w końcu wybierzemy się do mojego taty po sanki i pójdziemy z Bombelinim pojeździć :) No chyba że nam się śnieg rozpuści albo nie wiem co jeszcze innego stanie na drodze. Zakładam jednak, że dzisiejszy dzień będzie trochę chociaż mniej pechowy niż wczorajszy. Mam zamiar wziąć też aparat i zrobić kilka zimowych zdjęć bo nie wiadomo jak długo ten śnieg tu poleży... Choć z drugiej strony słyszałam, że w lutym w naszym regionie ma być ponoć do -35 stopni i jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić. No ale wszystko jest możliwe... czyż nie?


Aaa i jeszcze jedno... kogo rozczula widok ciążowego brzuszka? Tak Al, myślę w tej chwili o Tobie i jeszcze o mojej jednej znajomej ale już nie z wirtualnego świata :) Tak się mi czasami ostatnio marzy....


piątek, 24 stycznia 2014

Pechowy dzień

Głowa mi dzisiaj pęka. Nawet najmniejszy dźwięk mnie wkurza. Złość potęguje też fakt, że szafki do łazienki, której dzisiaj szukałam oczywiście nie znalazłam, a właściwie to znalazłam ale za taką cenę, że niech ich wszystkich drzwi ścisną. Od rana wszystko złości. Na dodatek nawet obiad mi nie wyszedł. Mam dzisiaj dość.

Leżę więc i nic nie robię. Mam dziś wszystko w nosie.

wtorek, 21 stycznia 2014

Jakby to było...

gdybym kiedyś, dawno temu powiedziała DOŚĆ. Czy teraz byłabym studentką na Wrocławskim lub Opolskim wydziale budownictwa? Miałabym swoje albo wynajęte mieszkanie gdzieś w "wielkim" mieście? Miałabym innego faceta? Bawiłabym się całymi dniami, uczyła, chodziła na imprezy. Może gdzieś bym dorabiała a może nie... Może wyjechałabym za granicę... Może. No właśnie. Czasem tak mnie nachodzi, zastanawiam się jakby to było gdybym kiedyś gdy bardzo często się nad tym zastanawiałam zostawiła Wu i zaczęła wszystko od nowa. Pewnie byłoby jak, któreś z powyższych. Skończyłabym technikum, poszła na studniówkę, znalazła innego faceta, studiowałabym, w końcu znalazłabym prace i żyła gdzieś tam w wielkim mieście.

No ale stało się inaczej. Bo kochałam tego Łobuza z całego serca. Nie ważne, że tyle razy mnie zranił i ja Jego zresztą też. Wiele razy były "ciche dni". Nasze kłótnie to coś czego nie zapomnę chyba do końca życia. To jak był zazdrosny i jak ja byłam zazdrosna o byle pierdołę. Tak jest chyba do dziś, tylko zmieniło się nasze życie i my też się zmieniliśmy odrobinę. W naszym świecie pojawił się Mały Szkrab, który odmienił nas całkowicie. Mnie jeszcze wtedy, gdy dopiero nosiłam go pod serduchem. Nad Wu trzeba było trochę popracować, bo troszkę się pogubił. Jednak wiem, że kochał Bombeliniego od samego początku. Nawet jak był jeszcze w brzuszku. Wtedy gdy po raz pierwszy to ON wziął go na ręce. I teraz kocha Go tak samo albo i mocniej. Nawet gdy się wygłupiają i dostaje "strzała" za to, że przedrzeźnia Malucha a On się tak słodko wkurza. Kocham Obydwóch. Najmocniej na świecie. I nie żałuję tego, że wtedy nie odeszłam. Cieszę się, że jestem z Nim i że mamy Jego. Ta miłość jest prawdziwa. I mam nadzieję, że nie skończy się ani za 5 ani za 15 ani za 30 lat. Pomimo wszystkich problemów.

Bo dzięki Nim. Wu. Bombelini. Jestem najszczęśliwsza pod słońcem!

niedziela, 19 stycznia 2014

Skarbonka DIY

Początkowo miałam inny pomysł, na ów "coś". Ale i na to przyjdzie pora. Tymczasem zrobiłam coś, co ma mi pomóc w moim postanowieniu, które przedstawiałam Wam w wyzwaniu fotograficznym. Zaoszczędzić trochę kasy. To jeden z moich celi na 2014 rok. Teraz mam więc już gdzie odkładać tą kasę.


Potrzebujemy słoik. Taśmę dwustronną. Włóczkę. Nożyczki. Kawałek materiału. I mocny klej. 
Owijamy słoik taśmą dwustronną a następnie długo i wytrwale owijamy go włóczką. Następnie przyklejamy zakrętkę, ja to zrobiłam klejem na gorąco z pistoletu. Na zakrętkę zakładamy materiał i robimy otworek ostrym nożem. Można dodać jakieś etykietki itp. 

Co o tym myślicie? Podoba się pomysł na takie tematy tutaj? 
Może instrukcja obrazkowa trochę nie po kolei. No ale dopiero się uczę, więc proszę o wybaczenie. 


sobota, 18 stycznia 2014

Krótka doba

Prosiłam dzisiaj Wu. żeby mnie obudził jak będzie wychodził do pracy. No i zrobił to. Znaczy się starał się mnie dobudzić a mi tak bardzo nie chciało się wstawać w łóżka. Jeszcze moment, jeszcze krótka chwilka. On wyszedł, ja miałam wstać, ale postanowiłam jeszcze tylko minutkę poleżeć. No i wstałam 2 godziny później. Tak to się właśnie zwykle kończy. Jeszcze minutkę. A miałam zrobić tyle rzeczy. I sprzątnąć sobie rano chciałam. I kawy się w spokoju napić. I książkę poczytać. No ale nie bo chciałam jeszcze minutkę poleżeć. A później sama sobie winna ganiałam szybko jak się obudziłam a i tak po 5 minutach wstał Bombelini.

Dopadło mnie ostatnio. Chęć na stworzenie czegoś. Tylko tak szukałam co by to zrobić. Co by zmajstrować takiego, żeby samej być zadowolonej z tego. No i dzisiaj w końcu wymyśliłam. Teraz właśnie Bombel poszedł spać, więc szybko zrobię obiadek dla Wu, który zaraz wróci z pracy no i biorę się za tworzenie, bo sama jestem ciekawa efektu. Jak się uda to się Wam szybciutko pochwalę. Jak się nie uda... to też się pochwalę ;) Tylko muszę to skończyć! Więc biorę się do roboty.

środa, 15 stycznia 2014

Przedstawiam Wam...

Moje dwie cudowności. Mój i mojego Wu. przedwczesny prezent urodzinowy, który to zrobiliśmy sobie wczoraj. Pokochaliśmy je od razu. Łącznie z Bombelinim. Tak więc... Oto przed Wami Stefan i Plamka. Stefan jest oczywiście mojego Wu.(ten zielony), Plamka jest oczywiście moja :)


A dodatkowo gratis z dzisiejszej wyprawy na działkę. Byliśmy po gałązki do klatki. A Młody miał przy tym tyle radochy, że ho ho. Jakby nigdy z domu nie wychodził bynajmniej. 






poniedziałek, 13 stycznia 2014

Przemyślenia "jelenia" :)

Odkąd mieszkamy u rodziców mojego Wu. (ciągle nie umiem się przyzwyczaić i nie mówię, że u siebie czy u Wu., chociaż Jego rodzice mieszkają w Niemczech) to nabrałam pewnych nawyków. Może nie są one takie mocne, ale pracuję nad sobą. Gdy robię coś w kuchni, to staram się od razu po sobie sprzątnąć, zmyć. Gdy coś skądś biorę to odkładam to później na miejsce. Pranie staram się też składać i chować do szafek a nie rzucać na kupkę itd. Staram się. Choć nie zawsze mi to wychodzi to jednak próbuję.

No i teraz też wiem, że skoro umiem w sobie wypracować pewne nawyki, to chcę więcej. Zaczęłam więc myśleć nad czymś co mogłabym robić sama. Z racji tego, że nie pracuję i pewnie prędko do pracy nie pójdę. Chciałabym robić coś w domu. Coś swojego. Co cieszyłoby domowników, Bombeliniego no i mnie oczywiście. DIY to tak obszerny temat, że ho ho. Jak widzicie od nowego roku pojawiły się etykietki na blogu. Nie ma ich wiele, ale mam nadzieję, że dzięki temu łatwiej znajdziecie tu to co Was interesuje. A ja będę miała motywację do tego, by coś robić. Żeby działać.

Parę pomysłów mam już w głowie. Teraz tylko trzeba się pozbierać do tego i zacząć to robić. Chciałabym móc się czymś pochwalić w końcu. Bo czuję ostatnio, że odpuściłam chyba za bardzo. Życie jest przecież tylko jedno no i trzeba z niego korzystać, bo drugiej szansy nie dostaniemy.

niedziela, 12 stycznia 2014

Wyzwania dzień siódmy - Handmade

Nie powiem, że temat dla mnie to pestka. Bo ostatnimi czasy rzadko kiedy robię coś tak naprawdę swojego. No chyba, że są to obiady. Bądź zdjęcia. I tak sobie myślałam, myślałam i myślałam. Co ja zrobiłam sama. No i przypomniałam sobie o TYM. Obrazek zrobiony haftem krzyżykowym jeszcze gdy byłam w ciąży. Miał zawisnąć w pokoju Malucha. Tylko aż wstyd się przyznać, że do tej pory jeszcze nie jest obramowany. No ale teraz już nie ma zmiłuj, tym bardziej, że do szklarza niedaleko. Obiecuję to sobie i Wam. W końcu będzie wisieć u Bombla w pokoju. A tym czasem w wersji jeszcze bez ramki i z postrzępionymi brzegami ;)


TO już ostatni dzień wyzwania w tym miesiącu. Szkoda trochę ;) No ale przecież, to wcale nie znaczy, że mam przestać już w tym miesiącu robić zdjęcia. Dzięki wyzwaniu w końcu mogłam pobawić się nowym aparatem, z czego jestem bardzo zadowolona i już nie mogę się doczekać kolejnego wyzwania.

A tymczasem trzeba też popisać na inne tematy niż tylko zdjęcia, czyż nie? :)

sobota, 11 stycznia 2014

Wyzwania dzień szósty - Weekendowo

Dziś wstałam wcześniej niż wszyscy, więc mogłam się w ciszy i spokoju delektować kawą. Później gdy już wszyscy wstali dzień nabrał tempa. Szybkie śniadanko z Brzdącem i oczywiście jeden odcinek ulubionej bajki, następnie zakupki warzywne i spacer wkoło miasta bo Bombel chciał "jesce i jesce". Obiad i wreszcie drzemka Szkraba. No a mamuśka wtedy dopiero nabrała porządnego rozpędu, bo zaczęła sprzątać. Odkurzanie, wycieranie kurzy, mycie naczyń, wycieranie naczyń, układanie, mycie schodów a później gdy wreszcie skończyłam mogłam się wykąpać, zrobić sobie kawę i... no i wtedy oczywiście obudził się Bombelini. Tak jest zawsze, ma chłopak wyczucie nie ma co. Zdążyłam więc zrobić zdjęcie, tego co od rana mi towarzyszy, przez cały dzisiejszy dzień. Z racji tego, że mężu wczoraj zakupił mi specjalne szklanki, no to już musiałam nauczyć się to robić. Latte macchiato. Wreszcie mi wyszło. Za 4 próbą.


Wasze interpretacje są TU. Swoją drogą strasznie szybko mi ten fotograficzny tydzień minął. Czuję niedosyt :)

ps. Mam ostatnio straaaaszną ochotę na wszelkie surówki, sałatki itp. Brakuje mi takiej świeżości, chrupiącej pod zębami. A na sam dźwięk słowa "frytki", "karkówka" albo "warzywa na patelnię" jest mi niedobrze. Najwyższa pora na jakieś nowości w jadłospisie bo odkąd mieszkamy tu u teściów, to nie dość że przybrało mi się na wadze (tłumaczę to świętami itd) to jeszcze nabrałam obrzydzenia do wyżej wymienionych rzeczy, gdyż tutaj jadło się to bardzo często... A że zostaliśmy w końcu sami no to najwyższa pora sobie pozwolić na świeżość w kuchni. Dlatego też dzisiejsza surówka z kapusty pekińskiej z marcheweczką była wyjątkowo pyszna! Dawno mi nic tak nie smakowało. Mogłam zjeść tylko to i wcale nie żałowałabym, że nie mam nic więcej. Choć oczywiście było i coś po za surówką. ;) 


piątek, 10 stycznia 2014

Wyzwania dzień piąty - Minimalizm

Dla mnie minimalizm, to to co noszę na rękach. A właściwie na jednej. Bo noszę tylko jedną taką rzecz. Obrączka. Jedyny pierścionek jaki noszę. Zawsze.



Ps. Odkąd Wu. ma urlop, w domu wieczorami słychać bardzo głośno śmiech Bombeliniego. Uwielbiam te ich "rozmowy" dobiegające z pokoju obok i dźwięk śmiechów i wygłupów :)

czwartek, 9 stycznia 2014

Wyzwania dzień czwarty - Ulubione do pracy kreatywnej

Mając małe dziecko, można obserwować jak bardzo człowiek może być kreatywny. Bo dzieci nie potrzebują specjalnych przedmiotów, do tego by być kreatywnym. One potrafią z klocków budować wieże, ale też zrobić z nich tor, ugotować z nich zupę czy udawać że jest to telefon. Każdy przedmiot, który nas otacza może mieć w rękach dziecka bardzo różnorodne zastosowanie. Na pewno wiele z Was bardzo dobrze jest o tym przekonana :)

Jednak dla mnie jest takie coś. Coś co uwielbiam chyba od zawsze.


Bo one pozwalają stworzyć to czego się zapragnie. I pozwalają choć na chwilę zamienić świat w kolorowy.
Wasze interpretacje tematu są TU

środa, 8 stycznia 2014

Wyzwania dzień trzeci - Lista

Gdy zobaczyłam dziś u Uli co na owej liście ma się znaleźć, myślałam, że nie dam rady aż tylu rzeczy wymyślić. No ale jak zwykle nie doceniłam swoich możliwości. Udało się. Przedstawiam Wam listę 12 rzeczy, które zamierzam zrobić w 2014 roku


A Wy macie podobne listy? :)

wtorek, 7 stycznia 2014

Wyzwania dzień drugi - Zabawka

Oczywiście gdy zobaczyłam temat zabawka, wiedziałam, że będzie to zabawka Bombeliniego. Ulubiona. Spędziła z nami całe wakacje, chodziliśmy z nią na place zabaw i do dziadków i ogólnie to wszędzie, nawet do kompania ją Bombel zabierał i tak jest i teraz. Jest na prawdę wytrzymała i lubiana przez Szkraba.


Kopara. Dostał ją od cioci i baaaardzo pokochał. Może nie aż tak mocno jak Sioła, który jest na prawdę, na prawdę wszędzie z Nim i nie może go zabraknąć bo jest straszny płacz, ale i kopara jest bardzo lubiana. 

A Wy jakie macie ulubione zabawki? 

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wyzwania dzień pierwszy - Słowo, które Ciebie przedstawia

No i zaczyna się. Pierwsze w tym roku wyzwanie. Pierwszy dzień. Gotowi? No to start!

Słowo, które mnie przedstawia to:


Bo jestem i cierpliwa i niecierpliwa.  Bo cierpliwości uczę się przy Bombelku. Oj tak to jest najlepsza "szkoła" cierpliwości jaką można sobie w życiu zafundować chyba. A niecierpliwa jestem gdy muszę na coś czekać, no bo ileż można? Ja chcę mieć, załatwiać, robić wszystko na JUŻ. Jak słyszę później, jutro, za tydzień, miesiąc itp to mnie aż trzęsie :) 

A Was jakie słowo przedstawia? No i kto bawi się razem z Nami?

sobota, 4 stycznia 2014

Złośliwość rzeczy martwych

Czemu tak jest, że jak dogaduję się z Wu. to wszystko inne jest przeciw nam i odwrotnie? Cholera no. Jak już zaczyna być między nami jako tako chociaż, to zawsze albo się komuś coś nie podoba albo coś nam się musi popsuć itd.

Tak jest właśnie teraz. Jak już zaczęło być w miarę ok. To zaczęło się psuć. A to w domu. Bo Wu tato ma jakieś fochy i chodzi wiecznie naburmuszony nie wiadomo o co. Niech już może faktycznie jedzie do tych Niemiec i będzie normalnie w końcu. A to pralka, która nagle odmówiła posłuszeństwa. Niby Wu tato ją naprawiał, ale niestety działa jeszcze gorzej i głośniej niż przed tą całą "naprawą". No i z racji tego, że teściu wyjeżdża a my zostajemy sami tu, więc musimy sobie sprawić pralkę. Bo ja ręcznie prać nie zamierzam bo raz, że prania jest ciągle full a dwa że nie ma gdzie, bo co może pod prysznicem...

No i takim oto sposobem kolejne wydatki. Jakby tego wszystkiego było mało już nam. Czy w końcu zacznie być kiedyś NORMALNIE? rrr.....



A na dodatek Wu idzie ostatnie dwa dni do pracy a później ma urlop... dwa tygodnie. Eh.

czwartek, 2 stycznia 2014

Porośnięte kurzem

Jest ostatnio wiele rzeczy, na które nie znajduję czasu, bo...? No właśnie. Cholera go wie czemu. Blog ostatnimi czasy świeci pustkami, a aparatu nie ma czasu kiedy testować, ale, ale... To się zmieni! Obiecuję!

W tamtym roku wzięłam udział parę razy w wyzwaniu fotograficznym u Uli. Bardzo mi się podobało i byłam wściekła za każdym razem gdy z jakiegoś powodu nie mogłam go dokończyć lub ktoś mi to skutecznie uniemożliwiał. No to teraz się zawzięłam i nie ma przebacz. Będzie co miesiąc. Wyzwanie fotograficzne. Właśnie tu. Po to bym mogła spędzić więcej czasu na blogu. Po to bym mogła spędzić więcej czasu z Wami i wreszcie po to bym mogła pobawić się moim wymarzonym sprzętem!

Zapraszam i Was. Start w poniedziałek 6 stycznia.

A tymczasem zdjęcia będą o...



ps. mam pytanie do Tych, którzy znają się trochę na bloggerze i grafice. Możecie mi wytłumaczyć dlaczego gdy dodaję obraz, który chcę by był w tytule (nagłówku), zrobiony przeze mnie, który jest na białym tle i zapisany w .jpg  nagle po dodaniu na bloggera staje się... szary? :-/ Bo nie ogarniam. 

środa, 1 stycznia 2014

Zazdrośnik :)

Nowy rok powitaliśmy piżamowo, ale było miło i spokojnie :) I nawet dałam się nawet namówić na jednego małego drinka, dziś jestem od  rana wesoła a mój Wu męczy się w pracy. Trochę mi było go szkoda jak wstał o 4 rano, ale właściwie to śmiać mi się z Niego chciało bo sam wypił trochę za dużo wczoraj i 3 godziny snu to było zdecydowanie mało :) Jak udawał rano, że śpi na stojąco to ja się z Niego śmiałam.
Pierwszy raz chyba odkąd jesteśmy razem było tak naprawdę spokojnie. Oczywiście nie obyło się bez sprzeczki w sylwestra ale to normalka, bo byłoby za miło. Ale powód sprzeczki też był śmieszny, bo... mój Wu. stwierdził że jest zazdrosny o Bednarka i Dynamo (bo ja leżąc w łóżku oglądałam na przemian sylwestra we wrocławiu z różnymi programami) no i później była wymiana poglądów a później przytulając się do mnie mówi "no bo ja nie chcę żeby mi Cię jakiś Bednarek zabrał, bo baardzo Cię kocham no" na co mu powiedziałam tylko, że jest Głupol straszny i wybuchłam śmiechem.
Tylko Bombelek budził się biedny do ok. 1 co chwilę bo strzelali i było bardzo słychać a On się bał i mama musiała być blisko. A później już spał spokojnie.

Żeby tylko cały rok był tak spokojny jak sylwester u nas to będzie naprawdę super.! Ostatnio czuję, że zaczyna się układać pomału, ale nie zapeszam tfu, tfu :)