poniedziałek, 31 grudnia 2012

Sylwestrowo-noworocznie-chorobowo

2012 dobiega końca... może to i dobrze? może z nowym zacznie się lepszy czas dla nas wszystkich? Oby! Rok zaliczam do tych średnio udanych bo zbyt wiele złych wieści w tym roku przyszło ale nie będę się tu teraz rozpisywać skoro już wszystko co związane z tym rokiem pomału dobiega końca. Oby ten nowy, 2013 był szczęśliwy i lepszy niż obecny.

W Nowym Roku życzę Wam wszystkim 12 miesięcy zdrowia, 53 tygodni szczęścia, 8760 godzin wytrwałości, 525600 minut pogody ducha i 31536000 sekund miłości!


ps. dziś tak króciutko bo przez dwie ostatnie nocki walczymy z gorączką u Bombelka, choróbsko mi go rozłożyło całkowicie... masakra. On nie wyspany a o sobie to juz nie wspomnę... dziś chodzę jak cień. 

Sylwek w domu... najchętniej to bym go przespała!
Do napisania w przyszłym :)

piątek, 28 grudnia 2012

Strach ma wielkie oczy

Dziś przeżyłam chwile grozy... a mianowicie: siedzimy sobie wieczorem z Wu. w pokoju, on na kanapie a ja na podłodze oparta o kanapę, akurat sobie siadłam a mały poleciał do dziadka do pokoju, który jakieś 10minut wcześniej był w piwnicy. Mały jak to zwykle robi zaczął biegać od dziadka do nas do pokoju, a że paputki ma takie ze sztywną podeszwą to go słychać jak tupta no i śmiechu przy tym co niemiara zawsze. Ostatnio jednak wszedł w etap "jakby tu otworzyć drzwi?" Począwszy od drzwi do łazienki - tam klamka najniżej i tam najczęściej trenuje, poprzez te do pokoi i kuchni i na klamce od drzwi wejściowych do mieszkania kończąc. No i tu właśnie czas się dla mnie zatrzymał a serce stanęło w gardle. Ciemo już było i chyba całe szczęście. Mój tata jak wrócił z tej piwnicy obładowany słoikami to zatrzasnął drzwi tylko i zapomniał ich na zamek zamknąć. A mały gdy tak biegał i biegał nagle coś mu się przypomniało (z reguły nie podchodzi do drzwi wyjściowych, chyba że w przedpokoju świeci się światło-tu się nie świeciło-albo jak ktoś przyjdzie/wyjdzie no i oczywiście jak wychodzimy gdzieś) podbiegł do drzwi i chwycił za klamkę a drzwi się otworzyły. Minęła chwilka zanim do mnie dotarło, że Bombel jakoś ucichł a przecież DRZWI SIĘ OWTORZYŁY OD MIESZKANIA. Ja na równe nogi i bieg do przedpokoju, za mną Wu. Mały stał przed otwartymi drzwiami za którymi było ciemno chyba w większym szoku niż my sami, że udało mu się drzwi otworzyć no i że się otworzyły (zawsze jak naciskał klamkę to drzwi były zamknięte). Wzięłam go na ręce. Mocno przytuliłam. Powiedziałam, że nie wolno tak otwierać drzwi i poszliśmy się bawić. Później znów biegał od nas do dziadka itd jednak do drzwi wyjściowych już nie podchodził. Dziadek też się wystraszył oczywiście. Też utulił wnusia. Nieźle się tłumaczył później a przecież wcale na niego nie krzyczałam, tylko upomniałam żeby zawsze sprawdzał czy zamknął drzwi. Wiem, że każdemu to się mogło zdarzyć, bo nawet ja jak wychodzę wyrzucić śmieci a mały zostaje z dziadkiem czy z Wu to przecież nie za każdym razem drzwi zamykam na tak krótko na klucz. Jednak zawsze wtedy jestem ja albo ktoś z nim. Na szczęście nic się nie stało ale stracha miałam mega. Masakra.

A tak po za tym to nic ciekawego... Małego od wczoraj męczy jakieś katarzysko wstrętne. Chyba w święta podłapał jak byliśmy u cioci to tam był mojego kuzyna syn i jakiś taki właśnie smarkaty był. Teraz i moja bidulka mała się męczy. Walczymy z choróbskiem i się nie damy :)

A święta, jak to święta. Zleciały tak szybko, że nawet nie wiem kiedy.... atmosfera jak co roku... średnia. tylko radość i uśmiechy Kacpra sprawiały te święta magicznymi. Prezenty skromne ale cieszyły wszystkich więc chyba jest ok. :)

A jutro.... a właściwie to można liczyć nawet dziś... 4lata razem.... :)

niedziela, 23 grudnia 2012

Święta, święta

wpadłam tylko na chwilkę... w końcu ogarnęłam chałupkę prawie do końca tak jakbym chciała. W kuchni już też prawie wszystko gotowe, reszta jutro przed samą Wigilią. Prezenty popakowane czekają w szafkach. Choinka się błyszczy i migocze. Ja (prawie) zdrowa. Bo choć gorączka przeszła zaraz następnego ranka to coś mnie dziś męczy ból brzucha i nie wiem od czego to... Niby wszystko gotowe. Jednak brakuje mi czegoś bardzo, a właściwie to kogoś. Mojej mamy i mojego brata. Pomimo że wszystko gotowe, ja nie czuję tych świąt wciąż. Nie cieszą mnie one chyba tak jak powinny... Mam nadzieję, jednak, że jutro zwolnię tempo, że znajdę ten czas tylko dla tych którzy są tu blisko, na wyciągnięcie mojej ręki, że poczuję ten magiczny czas.

A tymczasem...

Chciałam Wam złożyć życzenia kochane:

W tę Wigilijną noc, niech w Waszym domowym zaciszu, przy Wigilijnym stole, zapanuje miłość, poczucie radości i zgoda. 
Niech rodzinne ciepło doda Wam odwagi w nadchodzącym nowym roku, tak by był jeszcze lepszy od bieżącego. 

Zdrowych, Spokojnych, Szczęśliwych i Pełnych Magii Świąt Bożego Narodzenia życzy A. Ka. i Wu. 

piątek, 21 grudnia 2012

No i się doigrałam....

chodziłam, sprzątałam, wietrzyłam, spacerowałam z Małym. No i mnie dopadło. Trzepie mną jak nie wiem. Pewnie mam gorączkę. Na szczęście mały był wyrozumiały i od obiadu chodził grzecznie, nawet nie rozrabiał, przytulał mamy plecy i był ogólnie mega kochany. Wczoraj rozkładało Wu. Jednak tego pierona jakoś się nie trzymają choróbska. Oby mały się nie zaraził bo święta będą piękne, po prostu piękne.

Dziś przerwa w pieczeniu, sprzątaniu itd. A miał być upieczony sernik i ciasteczka i pomyta porządnie cała podłoga. Jest godzina 19 i ja padam. Chyba zaraz wypiję tylko gorącą herbatę i mykam do łóżka... 

Oby mi szybko przeszło....

czwartek, 20 grudnia 2012

Czy to się kiedyś skończy?

W sensie że porządki świąteczne? Już mam naprawdę dość. Właśnie skończyłam układać w szafie swojej bo ostatnio wyleciały wszystkie półki (chyba za dużo na nich było upchane już?) więc przy okazji część rzeczy poleciała do worka i czeka na wyniesienie do odpowiedniego kosza. Obiadek ugotowany. Czas wstawić pranie i pozbierać jedno z suszarki. Dziś biorę się za ciasto jedno, jutro sernik, w sobotę sprzątanie łazienek a w niedzielę lepimy pierożki, na poniedziałek zostanie tylko usmażenie rybki i świeta. No i w między czasie gdzieś tam w sobotę/niedzielę trzeba będzie zetrzeć jeszcze raz wszystkie kurze i zetrzeć wszystkie podłogi porządnie. Mały znosi to dzielnie - powiem więcej chętnie pomaga :) Mam więc zajęcie dla Niego. Bo zabawki są przecież nuuuudne... :)

Budżet przekroczył już w tym miesiącu wszelkie granice! Szok!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Szalona!

jest godzina 23:48 a ja właśnie skończyłam prasować całą stertę Bombelkowych ciuchów i oglądać "Tylko mnie kochaj" na którego końcówce zawsze ryczę. Zawsze, obojętnie który raz z kolei go oglądam... a było ich już kilkanaście :)

Mały poszedł spać o 21 a Wu. przed 22 pojechał do pracy. A ja zamiast położyć się i odpocząć to wzięłam się za zmywanie podług i prasowanie. Powiedzcie mi proszę, że ja jestem NORMALNA? :)

Dobranoc.! Bo padam na pyszczek. A do rana już tak niewiele godzin zostało...

niedziela, 16 grudnia 2012

15 miesięcy

... zleciało jak szalone. 15 miesięcy temu o tej porze spaliśmy sobie w szpitalu wtuleni w siebie... Taka malutka kruszynka i ja... Dziś maleństwo śpi u siebie w łóżeczku, no i przede wszystkim już nie takie maleństwo. Czas ucieka mi zdecydowanie za szybko i Dziecię za szybko rośnie. Uczy się z każdym dniem. Robi rozbrajające minki. Śmieje się bardzo zaraźliwie. Biega po domu, że czasem ledwo mieści się w zakrętach :) Uwielbia wygłupiać się na dziadkowym łóżku i nie mniej na naszym. Ma swoje dobre i złe dni. Ma humory, zachcianki i inne wydziwianki. Wciąż na maminym cycu. Wciąż synek mamusi. To się nie zmieni nigdy.

Jakoś szybko mi te 15 miesięcy zleciało. Odkąd na świecie jest ON czas pędzi szybko... za szybko.!

piątek, 14 grudnia 2012

Pachnie świętami, brzmi wspomnieniami...

Leżę w pachnącej świeżej pościeli, uwielbiam ten zapach i zapach wlatującego do pokoju mroźnego powietrza zza okna...

Popełniłam dzisiaj pierwszego w swoim życiu piernika... teraz czeka na swój dzień czyli na święta. Pachniał obłędnie. Zarówno w trakcie przygotowania jak i zaraz po wyciągnięciu z pieca. Mieszanka cynamonu, goździków, gałki muszkatołowej, jałowca i czarnego pieprzu - mistrzostwo świata!

Bombelini śpi, Wu. właśnie wrócił z pracy, w uszach brzmi FOKUS...


Tak brzmiały nasze początki... wzięło mnie na wspomnienia... Pamiętam jak razem słuchaliśmy jego kawałków leżąc wtuleni w siebie w ciemnym pokoju... Liczyło się tylko to że mamy siebie obok. Dziś tak wiele się zmieniło, ale te rytmy wracają mi tamte chwile... potrzebuję ich... dają mi wiarę w to, że Wszystko Będzie Dobrze.... Musi.!

środa, 12 grudnia 2012

bo data mi się podoba :)

I dlatego korzystając z tego że mały jeszcze tnie popołudniową drzemkę to ja skrobnę to i owo. A właściwie to nic szczególnego do przekazania nie mam bo ostatnio wszystko mnie wpienia. Wciąż przychodzą jakieś listy upomnienia o zapłacie bo przez okres kiedy pracował tylko Wu porobiło się trochę zaległości bo nie wszystko byliśmy w stanie popłacić i teraz trzeba ze wszystkim nadgonić a dostawcy jakby się końca świata bali czy co. No ale przecież wszystkiego w jeden miesiąc nie jesteśmy teraz w stanie popłacić tym bardziej że idą święta, chciałoby się je jakoś spędzić, miesiąc przeżyć może chociaż jakieś tanie prezenty drobne pokupować a tu co? lipa. Doła mam mega przez to ostatnio i wszystkiego dość ogólnie. Marzy mi się wygrana w totka żeby to wszystko popłacić i mieć święty spokój.

Zasypało nas śniegiem odrobinę, małemu spacerki się podobają a szczególnie jak widzi że pług jedzie i odśnieża to cieszy jak szalony :) Gorzej jak pług już pojedzie to wtedy jest ryk że jego już nie ma :)

Wu. zaraz idzie do pracy a my z małym całe popołudnie sami... będzie zabawa i sprzątanie? Może ciasteczka byśmy upiekli? :) Bo co tu robić całe popołudnie?

czwartek, 6 grudnia 2012

Składowisko - czyli znów wszystkiego po trochę.

6 grudnia jest znany jako MIKOŁAJKI. Więc i do naszego Maleńkiego przyszedł dziś "mikołaj", co prawda Bombelek nie widział go ale swoje od Niego dostał. Właściwie to dostawał przez cały tydzień po troszkę, dawkowaliśmy mu te prezenty żeby w jeden dzień nie "oszalał" z radości i za szybko się nimi nie znudził. Tak więc we wtorek dostał autko od dziadka i torbę słodyczy. Od nas dostał w poniedziałek zabawkowy dyktafon, który gra jak się naciśnie a dziś dostał od nas książeczkę z obrazkami i od drugiego dziadka torbę słodyczy. Radości było co nie miara. Każda rzecz cieszyła bardzo, teraz każdego dnia bawi się nowymi zabawkami i widzę, że póki co jeszcze go one interesują. Tak więc narazie są hitami! Słodycze dawkujemy pomalutku, z racji tego, że czekolady nie za bardzo może więc czekoladowe rzeczy albo zjada tata albo mama - w końcu o nich mikołaj w tym roku całkowicie zapomniał a chyba też im się coś od życia należy tym bardziej, że mamy na to chyba pozwolenie Bombelka bo jak już sam coś dostanie to pierwsze co to leci podzielić się z każdym domownikiem akurat obecnym :)

Śnieg. Sypie sobie u mnie za oknem, robi się tak ślicznie biało. Dla mnie to magiczny czas. Uwielbiam to. Uwielbiam jak pada śnieg, wszystko pokrywa się białą "pierzynką". Kocham ten widok. Oby ten śnieg leżał aż do świąt i oby go przybywało.

Świąteczne porządki? U nas już zaczęte. Zaczęło się od wyprania WSZYSTKIEGO co Bombelkowate, tzn. ciuszków, kocyków, ręczników itd w specjalnym dziecięcym proszku. Od jakiegoś czasu prałam razem z naszymi ciuchami i początkowo nic mu nie było. Później jednak jak same wiecie zaczęły się pojawiać plamki, twierdziłam, że to alergia na jakieś jedzenie. Więc i jedzenie alergizujące odstawiliśmy. Teraz wszystko poprane, ja skrzętnie od 3 dni wieczorami stoję i wszystko prasuję. Bombel kąpany w "krochmalu". Widzę poprawę, więc może to było tylko od tych płynów? Zobaczymy. Po za praniem, wczoraj sprzątnęliśmy cały pokój. Dziś umyłam już WSZYSTKIE okna. Sztuk 7 dużych. Popraliśmy firanki. Teraz tylko je poprasować i popowieszać. W szafkach zrobione porządki. Wszystko poukładane, wszystko zaczyna mieć swoje miejsce. Zostanie nam tylko starcie kurzy i zmycie podłóg ale to się robi praktycznie co chwile, więc to normalka. Te większe porządki jednak już mamy prawie za sobą.

Odpoczywam. W końcu po trzech dniach stania wieczorami przy żelazku. Dziś mam już dość. I choć jeszcze parę rzeczy do wyprasowania jest to dzisiaj jest przerwa. Muszę nabrać sił więc siedzę piję herbatkę, zajadam ciasto i czytam Wasze blogi :)

Mam już w miarę zaplanowane co zrobię na święta do jedzenia. O ile moi "kochani" teściowie się zgodzą i przyjdą i będę robić te święta w domu. Bo to się jeszcze okaże jak mama Wu w przyszłym tygodniu przyjedzie. Muszę z nią pogadać po prostu.

.... to chyba już tyle na dziś? bo sama już nie wiem czy jeszcze coś Wam miałam napisać :) Odezwę się znów niedługo, obiecuję ;)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Na każdy temat słów kilka...

Nazbierało się trochę myśli w mojej głowie... mam nadzieję, że zdąrzę je tu zapisać zanim Bombelini wstanie z południowej drzemki... Więc do dzieła, (aha uprzedzam, że może być chwilami wulgarnie):
Primo po pierwsze: Wkurzają mnie "Mądre rady" najbliższych mi osób. 
Chodzi konkretnie o mamę, tatę i teściową. Teść się prawie wogóle nie odzywa więc może dlatego chwilowo nie denerwuje... Moja mama jak jej powiedziałam, że ostatnio kilka nocy śpimy z Kacprem, a raczej On z nami to stwierdziła "nie ucz go tak, bo się przyzwyczai i nie będziecie mogli go tego oduczyć". A gówno prawda. Kacper miał kilka złych nocy. On się męczył budził co chwila, może przez zęby a może tak po prostu. Mnie to męczyło bo wstawałam co godzinę. Gdy wzięłam go do nas do łóżka spał ładnie nawet po 3 godziny. (choć wiem, że to i tak szału nie ma, ale dla mnie to dużo!) Więc razem spało nam się fajnie i lepiej. Dziś spał już w łóżeczku i było ok. Co prawda i tak wylądował rano u nas w łóżku ale to dla mojego widzimisię :) Lubię jak budzi mnie wkładając mi palec do oka albo robiąc "baran buc" :)
Moja teściowa jak usłyszała, że dalej go karmię piersią stwierdziła, "a może zacznij go już oduczać?" jak zapytałam niby czemu, to powiedziała, że no przecież taki duży już i w ogóle a dalej na cycu... No i co z tego, że duży?! Skoro i Jemu i mi wychodzi to na dobre. Ja się nie denerwuję. On dostaje cyca w nocy i w dzień jak idzie spać albo jak ma chandrę, i chce i już. Czy coś w tym złego? Je normalne rzeczy. Coraz więcej. A to, że w nocy dostaje cyca to komu to przeszkadza? Szkodzi to komuś? Nie. Więc będę karmiła tak długo jak tylko ja i On będziemy tego chcieli.!
Czasem jest tak, że Kacper ma humory i jak mu coś nie spasuje albo nie da mu się czegoś co On chce to się kładzie na podłogę i wali głową ale tak że nic sobie nie zrobi, chce zwrócić swoją uwagę i dostać to co On chce. Ja zaczęłam nie zwracać na to uwagi. Znaczy się - widzę i kontroluję czy aby napewno nic sobie nie zrobi ale nie reaguję. Nie krzyczę czy coś. Zazwyczaj nie reaguję albo ewentualnie mówię "przestań" i go przytulam. Aż się uspokoi albo zainteresuje czym innym... Tata ostatnio stwierdził, że MUSZĘ go tego oduczyć bo będzie tak starał się wymusić coś. A ja wcale tak nie uważam. Każde małe dziecko jak coś chce to tak robi, nie zna innego sposobu na zwrócenie uwagi, na to by dostać "to coś". Praktycznie u każdej z Was chociaż raz takie coś można przeczytać, że dzieci tak robią. Ale to co? Że mam niby nim szarpać czy go zbić żeby tak nie robił? NIE. Nie chcę żeby się mnie bał i robić tak nie zamierzam.! Rozmowa, przytulanie - tak. Bicie - stanowcze NIE.!
Primo po drugie: Wu. i Jego urlop.
Nie wiem czy Wam wiadomo czy nie, ale mój Wu. ma urlop od tygodnia i jeszcze tydzień przed nim. Na spacerze z nami był raz i to na dodatek u swoich dziadków, tak to mu się nie chce. Szlag mnie trafia, z tym moim chłopem bo nic nie idzie z nim sobie zoorganizować. Wiecznie zmęczony, wiecznie musi odpoczywać, nic nie zaproponuje sam z żadną inicjatywą do czegoś sam nie wyjdzie. I wkurza mnie to niesamowicie, tym bardziej, że wiem, że to przez to jak był wychowany, jak był traktowany jak był mały. Ma jakąś cholerną gierkę i spędza przy niej prawie 24 godziny na dobę. Jak mówię, żeby pobawił się z Bombelkiem to akurat musi coś zrobić albo akurat dopiero co włączył coś tam. Nosz kurwa jego mać. Naprawdę mam tego serdecznie dość. Powiedziałam mu ostatnio, żeby się nie zdziwił jak za rok albo dwa Jego własne dziecko nie będzie go zauważało tak jak on teraz nie zauważa Małego albo robi to tylko przez pół godziny dziennie. Już teraz jest tak, że ja nawet do łazienki jak idę to nie zatrzaskuję drzwi bo wiem że mały zaraz przyleci z płaczem. Do sklepu jak ostatnio poszłam to podobno strasznie płakał a Wu pisał mi smsy żebym szybko wracała. Mam tego dość. I nawet moje próby nakłonienia go do zabawy z małym najczęściej kończą się fiaskiem....
Primo po trzecie: Wkurza mnie wszystko.
Od powyższych sytuacji poprzez pogodę za oknem i to, że idą święta a ja nie mam ani pomysłu na prezenty ani z kasą nie wiem za bardzo jak bo musimy popłacić trochę zaległości. Wiecznie wszystko jest nie tak jak być powinno. Czy to się kiedyś zmieni?

Wiem marudno i upierdliwie, ale musiałam to gdzieś, komuś z siebie wyrzucić. Po prostu mam już tak wielu rzeczy dość i tak wiele rzeczy mnie wkurza, że aż mnie nosi...

sobota, 1 grudnia 2012

Mały Mądrala!

Mój Mały Mądry Synuś! Dziś pierwszy raz SAM wszedł na krzesło. Przepraszam... najpierw mnie z niego zgonił, a dopiero później wszedł SAM na krzesło nie pozwalając mi go nawet trzymać :) Byłam w wielkim szoku! Jestem do teraz. A to dlatego, że krzesła są wyższe niż nasze łóżko, na które ma problem z wejściem ale jednak z krzesłem sobie świetnie poradził. Ciekawe czy jutro powtórzy swoje wyczyny? :)

Mówiłam już też, że z każdym dniem coraz więcej rozumie? Czasem siada w przedpokoju i wyciąga buty swoje albo moje i jak się go pytam co on chce to pokazuje mi na drzwi i macha "papa" rączką. Jak chce coś dostać to stoi i pokazuje na to paluszkiem i "gada" coś po swojemu. W większości rzeczy to tylko ja go rozumiem, no ale cóż poradzić - mama jest niezastąpiona :) Mała mądrala mi rośnie!

A czy mówiłam, że Wu. od tygodnia ma urlop? I jeszcze tydzień będzie w domu? A ja już mam dość...? Ehh.... masakra z tym moim chłopem.!
A i nie wiem czy Wam się chwaliłam, że tata w końcu dostał pracę? I on i ja jesteśmy mega szczęśliwi! Ja jestem z Niego dumna! Cieszę się, że chociaż z tym mu się udało!

A od dzisiaj zamierzam prowadzić domowy budżet :) Przez cały listopad pisałam sobie w zeszycie ile codziennie wydaję... wyszła naprawdę niezła sumka. Teraz mam zamiar zrobić to na kompie w trochę innej formie. Zobaczymy jak to wyjdzie :) W końcu ktoś musi kontrolować wydatki, bo inaczej przy naszych możliwościach to "z torbami byśmy poszli" :D hehe. Tak więc idę coś kombinować w "ukochanym" excelu...