poniedziałek, 28 lutego 2011

Myślałam, że będzie już  z górki. Powiedzieliśmy moim rodzicom, mieliśmy poczekać do przyjazdu Wu mamy aż tu nagle... KTOŚ się musiał brzydko mówiąc wpieprzyć w nieswoje sprawy. Wu siostra sobie popiła i musiała się oczywiście wygadać. No i takim sposobem Wu o drugiej w nocy miał pogadankę z ojcem o dziecku, ciąży itp. itd. Podobno się cieszy. Tylko, że nie w taki sposób miał się dowiedzieć.

Byliśmy na spacerze. Wu dostał SMS. Od mamy. Że już wie, że będzie babcia i że się cieszy i że ma o mnie teraz dbać. Ale NIE TAK SIĘ MIAŁA DOWIEDZIEĆ.

Pół godziny temu (jakoś ok. 21.30) Wu napisał mi że wiedzą też już Wu dziadki.! Także cudnie.! Szkoda tylko, że żadne z nich nie dowiedziało się od nas.! 

A mieliśmy poczekać aż wróci Wu mama i spokojnie tak samo jak moim rodzicom, powiedzieć jego rodzicom. Ale niektóre osoby albo mają za długi język albo żal d**e ściska, że ona w wieku 27 lat nie ma jeszcze dziecka. Może już nie może? 

Jestem na nią wściekła. Cały dzień ryczę. Mam dość jego durnej siostry.! I co z tego, że jest ode mnie o 8lat starsza jak zachowuje się jak gówniara, która nie potrafi utrzymać przez miesiąc języka za zębami.! I pytam się tylko co ją tak strasznie zabolało, że musiała się wygadać? Że będziemy szczęśliwi, że będziemy mieli ślub, dziecko, że Wu przebywa teraz ze mną praktycznie cały wolny czas, że moi rodzice zawsze mu pomagali i teraz też będą?!

piątek, 25 lutego 2011

Dzisiaj troszkę się działo. Rano małe problemy z autkiem - zamarzło i nie szło go odpalić, no ale tak to już jest z troszkę starszymi autkami :). Po wielu próbach (gdzie ja po drugiej odpadłam bo nerwy wzięły górę i poszłam z płaczem do domu) w końcu odpalił. 
Byliśmy odebrać wyniki badań, kolejne. No i nie ominęła nas wizyta u kuzynki z dobrą wiadomością :) Oczywiście były gratulacje, no i otrzymałam "mały prezent" w postaci odrobiny ciuszków dla ciężarnej :) Przydadzą się bo ze swoich jeansów to mieszczę się już tylko w jednych, no i coraz większy problem, żeby ubrać cokolwiek. Trzeba będzie się wybrać na jakieś zakupy i kupić jakieś luźniejsze spodnie, bo bluzki to się zawsze znajdą tym bardziej, że ja zawsze wolałam luźniejsze bluzki. 
Po za tym powiem Wam, że teraz to jakaś "mania" na głupie sny chyba jest czy "plaga" czy coś w tym stylu... Miałam dzisiaj tak głupi sen, że aż nie chce mi się nawet o nim zbytnio gadać, ale tak w skrócie to najpierw mi się śniło, że mój Wu ma inną a w sumie to kilka. A później śniło mi się, że urodziłam już dzidzię i była niby taka malusieńka kruszynka ale była tak "długa" że główką i nóżkami dotykała szczebelków łóżeczka i ledwo się w łóżeczku mieściła :( Eh. 
W następną środę do lekarza, mam nadzieję że powie mi, że z dzidzią wszystko w porządku i że wszystko ma całe i zdrowe.

Z wieczornych dialogów:
Ja: tato jaką masz grupę krwi?
Tata: 0 Rh
J: ale 0 Rh jakie?
T: no dodatnie
J: no to jestem Twoja :)
T: no ba, a czyja by inna :) 

wtorek, 22 lutego 2011

No i już po urodzinkach. Już ostatnie naście leci. Jak to szybko zleciało - masakra. Było ciasto, kawa, szampan (po którego łyku było mi nie dobrze i piłam już tylko marchewkowy soczek:) ), coś mocniejszego dla taty, wujka i mojego Wu. Mama z ciocią piły jakieś likiery. Ogólnie skończyło się bardzo miło. Bo nikt się nie upił. Ale atmosfera była fajna i nawet tato się rozkręcił z mówieniem i już nie był taki "niemowa" jak zaczynał się temat dziecka. Oczywiście ciocia z wujkiem się cieszyli :)
A tato stwierdził, że on nie chce znać do ostatniego momentu, aż się nie urodzi płci dzidziusia, że ma być tylko cały i zdrowy i ma mieć wszystko na swoim miejscu. No i my z moim Wu stwierdziliśmy, że chyba też nie chcemy wiedzieć płci, że wolimy niespodziankę :)
Na sam koniec mój ukochany pomógł mi posprzątać i został u mnie na noc. I choć miał ze mną dzisiaj ciężko, bo mam jakaś infekcję i nie dam się dotknąć to był zadowolony, że mógł spać u mnie z nami :) Całą noc co się przebudziłam to on też i zaraz głaskał brzusio i się przytulał. 

A dziś u lekarza znów wizyta, przez tą infekcję. Przepisana recepta. Wykupione. Miejmy nadzieję, że szybko mi to przejdzie i pomalutku się wszystko zacznie układać. 

sobota, 19 lutego 2011

"Chcemy Wam coś pokazać... (zdjęcie), (łzy) ... jestem w ciąży" no i cisza. Odezwała się mama. Tato cały czas milczał, nie odezwał się w sumie ani słowem, dopóki nie zmieniliśmy po jakiejś godzinie czasu tematu. Mama o wszystko pytała, mnie, mojego Wu. Nie krzyczała, cały czas z nami rozmawiała, pytała się co i jak, chciała wszystko wiedzieć i wszystko z nami ustalić. Ja parę razy płakałam, Wu siedział i też milczał, odzywał się tylko o coś pytany (chyba zjadł go strach). Ale ogólnie to ważne jest, że u moich rodziców daliśmy radę. Było ciężko, ale do zniesienia. W końcu nie co dzień się słyszy takie wieści od dziecka, dla którego miało się jeszcze inne plany. 

Mój Wu troszkę jeszcze w szoku poszedł do siebie do domu. Siedziałam z mamą i długo gadałyśmy, tata chyba musiał to "przetrawić" bo dalej nie odzywał się słowem i poszedł grac w szachy. Z jednej strony dobrze, że nie krzyczał. Na początku nawet się uśmiechnął. Z drugiej jednak chciałabym żeby powiedział mi cokolwiek. 

Dostaliśmy "przykazania na przyszłość" i takim sposobem, ja muszę skończyć szkołę. Najlepiej w trybie dziennym. Mam o siebie dbać. Mamy się nie kłócić i Wu ma mi pomagać. A wszystko się poukłada i będzie dobrze. Aaa no i na razie mamy się nikomu nie chwalić zbytnio. 

W niedziele moje ostatnie "naście", nie będzie prezentów, bo w domu krucho z kasą. Będzie ciasto i kawa. Rodzinnie i skromnie. Tak jak lubię. Nie chcę nic więcej. Tylko spokojnej atmosfery i osoby które kocham. Nie będzie tylko mojego brata :( Jest za granicą i nie da rady przyjechac. Ale to zrozumiałe. Ważne, żeby był później. Może na jakimś ślubie? a może na chrzcinach? 

środa, 16 lutego 2011

Minął weekend i nic. Minęły Walentynki i nic. W weekend nie wyszło bo Wu był chory, wczoraj nie wyszło bo najprościej w świecie nie wiedziałam jak się do tego zabrać. No i rodzice dalej nie wiedzą. A była taka okazja. Nawet wszyscy siedzieliśmy przy stole, gadaliśmy, jedliśmy ciasto, atmosfera była całkiem niezła. A ja? Miałam blokadę, i "jestem w ciąży" nie chciało mi przejść przez gardło :( 
Kolejne podejście? Nie mam pojęcia. Może najpierw powiem mamie, sama... a później w czwartek pójdę do lekarza, wezmę zdjęcie i albo w czwartek albo w urodziny w niedziele? Wtedy już muszę... Na razie jestem wściekła na samą siebie i strasznie smutna... Eh.

ps. z moim już wszystko w porządku, ale nie będę Go chwalić bo znowu coś na wymyślą...
Wczoraj był przy mnie, wspierał mnie. A ja i tak nie miałam dość odwagi :( PORAŻKA.
Siedzieliśmy też chwile u mnie, oglądaliśmy sprzęcik do pokoju :) Jedyne co pozytywne chyba. I planowaliśmy jak poustawiamy w pokoju łóżeczko i inne bzdety :)

sobota, 12 lutego 2011

Wiem, że już był podobny tytuł. Piszę to bo znowu jest tak samo. Z moim Wu. od tygodnia się nie mogę dogadać bo albo jest w pracy albo pije. Wczoraj kupił mi "na przeprosiny" piękny bukiet róż i prezent niby dla mnie ale miał z tego większą uciechę sam niż ja. Bo kupił radio do auta i taką gałkę do zmiany biegów. Nie powiem, że mi się nie podobało, podobało mi się. Ale nie podobało mi się jego zachowanie, bo ... pił. Byliśmy na ulotkach - nie wiem czy wam już mówiłam, że czasem z nim jeżdżę, żeby zareklamował swoją "firmę" bo on nie ma prawka a ja mam i dlatego tak. Jak wróciliśmy to mieliśmy iść do niego, ale nic z tego nie wyszło i pojechaliśmy na tamę gdzie mieliśmy "pogadać" a wyszło tylko tyle że ja pokrzyczałam a potem ryczałam cały czas a on sobie siedział i piłpiwo. Mam dośćA na koniec usłyszałam takie coś, że nawet nie chcę mówić. Dzisiaj rano mi napisał, żebym nie brała tego do siebie... A ja nie potrafię. 

Nie mam już siły, w sobotę mieliśmy powiedzieć rodzicom, a teraz to ja już nie wiem co z tego będzie... 
Byłam na badaniach krwi itp. a w czwartek mam wizytę u lekarza, ciekawe czy pójdzie ze mną i jak to będzie dalej wyglądało... 
Póki co mam naprawdę dość i nerwy mam tak zszargane że szok. A przecież nie powinnam nawet brać żadnych lekarstw uspokajających, żeby nie szkodzić dzidzi. 
Tak bardzo ją pokochałam, ale tak bardzo mi przykro że jej "tatuś" robi takie rzeczy.... 

wtorek, 8 lutego 2011

Weekend jakoś zleciał, z początku ciężko bo kłóciłam się z moim Wu. ale później już było w miarę ok. Rozmawialiśmy nawet o "ślubie", bo chciałam żeby mi powiedział szczerze co o tym wszystkim myśli. Powiedział mi, że "chce być cały czas ze mną ale na razie jeszcze nie chce się żenić"... zrobiło mi się przykro, ale z drugiej strony go rozumiem bo ja też mam wiele obaw itp. Powiedział też, że "może za rok albo dwa" i że "chyba że cywilny" ... więc ja już naprawdę nie wiem co mam myśleć i czy mam sobie marzyc planować i układać czy lepiej nie żeby się nie zawieść później?

Po za tym byłam dzisiaj po lekcjach u lekarza po skierowanie, mam porobić wszystkie badania i wtedy się zgłosić na wizytę, dostanę kartę ciąży, wszystkie zaświadczenia itp. Problem jest tylko jeden - badania trzeba robić na czczo... a chcę je robić tam gdzie się uczę czyli muszę dojechać do tej miejscowości... Z nie jedzeniem jakoś dam sobie radę ale nie napić się herbaty ani nawet wody rano? Przecież ja chyba umrę.! 

sobota, 5 lutego 2011

No i przyszły złe dni... Wszystko było dobrze, do czasu. Aż tu nagle dzisiaj wstaję i wszystko działa przeciwko mnie. Najpierw zaspałam prawie na autobus do szkoły, później okazało się że nie powiedzieli mi co mam zrobić za zakupy dokładnie i takim sposobem do szkoły bez śniadania, w między czasie jak się ubierałam to rozwaliły mi się spodnie... później już samo poleciało - na trzech lekcjach jakieś głupie sprawdziany niezapowiedziane czyli pięknie nie będzie, a po za tym gościna z fizyki działa mi tak na nerwy że mam ochotę zrzucić ją ze schodów.! Ale to długa historia... Coś czuję że w tym roku już całkiem mogę się pożegnać z paskiem a chciałam pokazać rodzicom że jednak pomimo wszystko będę dalej wzorowa... Na koniec jeszcze wkurzył mnie mój ukochany i teraz to ja już nie mam ochoty na nic tylko iść i się wyryczeć w poduchę... 

Ps. Kochane powiedzcie mi czy lepiej powiedzieć rodzicom samej czy z Nim? Myślę, że lepiej z Nim... No i powiedzcie mi jak to zrobić? Jak Wy to zrobiłyście? Pierwsze podejście mamy zaplanowane na sobotę następną... oby tylko było dobrze... 

czwartek, 3 lutego 2011

Mój W. ma dzisiaj urodziny, więc życzę mu WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO I SPEŁNIENIA MARZEŃ! 
Chociaż dzisiaj się nie widzieliśmy, bo on cały dzień w pracy a teraz jak wrócił to poszedł z kumplami na ostatnie urodziny z kumplami, na piwo to jednak smutno mi że nie wybrał jednak mnie... No ale sama mu zaproponowałam, że jak chce to niech idzie z nimi bo ja nie chce żeby siedział smutny w domu, że nawet się nie może napić ostatni raz w urodziny póki jeszcze nie jest ojcem. Tak więc nie widzieliśmy się i On jest z kolegami na piwku, a ja w domu odkąd wróciłam ze szkoły to siedzę nad prezentacjami... bolą mnie już plecy i ogólnie czuje się dzisiaj trochę słabo... Mam nadzieję, że mnie nie złapie żadne choróbsko tylko. W szkole ogólnie trochę kijowo, bo nie dość że dużo zaległości to i jeszcze nieobecności coraz więcej... Ale muszę to jakoś ogarnąć.
Poszłabym gdzieś połazić na spacer taki wieczorny późny jak już mało kto chodzi gdziekolwiek, ale jest tak zimno że szok i na razie jeszcze za zimno...
Dzisiaj króciutko, bo naprawdę padam kochane i idę już spać... spokojnej nocy Wam życzę :)

wtorek, 1 lutego 2011

Kochane... byłam u lekarza i ... widziałam NASZE MALUTKIE BIJĄCE SERDUSZKO :) Boziu widok cudny i dźwięk tak samo :) Wrażenia nie zapomniane do końca życia! Tatuś maleństwa był ze mną ale dzielnie czekał na korytarzu więc nie miał tej przyjemności zobaczenia i usłyszenia tego co ja. Ale powiem Wam że ja jestem już zakochana po uszy w maleństwieTatuś maleństwa chyba też bo jak stamtąd wyszliśmy i wszystko mu opowiedziałam był strasznie przejęty i choć chodził zakręcony pół dnia to było wszystko w porządku i nawet wieczorem już z Nim/Nią rozmawiał :) Czułam się cudnie. Teraz już tylko badania no i trzeba w końcu powiedzieć rodzicom - tzn. dziadkom. Będzie ciężko, samo wyobrażenie jest dla mnie straszne a co dopiero jak to się stanie no ale trzeba to przetrwać. 
Jutro idę po witaminki i zaczynamy dbać o maleństwo bo jest NASZYM skarbem.! 
A póki co to już zmykam spać, bo dzień był wyczerpujący a maleństwo potrzebuje snu żeby się rozwijać, czyż nie? :) Dobranoc kochane.!