piątek, 29 lipca 2011

Ehh M. kochana - powiem Ci szczerze, że nie lubię i nie lubiłam nigdy tych zabaw no ale cóż, skoro już muszę to niech Ci będzie ;* Tak więc już wiecie od kogo mam nominację. To ONA sponsoruje tą przerwę i odmianę na blogu ;) 

  

Podobno chodzi o to by napisać o sobie 7 rzeczy, których jeszcze nie wiecie o mnie i by przekazać tą zabawę dalej. Hmm większość z Was jest ze mną dopiero na tym blogu a z osób znanych dawniej jest Was tu nie wiele. Ale to nie zmienia faktu, że i tak nie wiem co Wam o sobie napisać ;) No ale do dzieła:
1. Jak byłam mała to zawsze jak zrobiłam coś złego - popsułam coś itp. to zwalałam na mojego kochanego starszego braciszka, który później dostawał za mnie opiernicz - był jednak wytrwały i chwała mu za to ;*
2. Ten sam kochany braciszek dostał kiedyś ode mnie w oczko. Był wtedy w 8klasie podstawówki (jeszcze stary system szkolnictwa był), ja miałam raptem kilka latek a On uczył mnie boksować, no i niestety ale się któregoś razu nie obronił :) 
3. Lubię zimę. O. Bo większość osób nie lubi, a ja wręcz przeciwnie. Lubię zimę, śnieg i gorącą herbatę pitą zaraz po przyjściu ze spaceru z ukochanym ;) A w przeciwieństwie do większości - nienawidzę lata.
4. Uwielbiam czekoladę i wszystko co czekoladowe - lody, kremy, czekoladki, desery, cappuccino też musi być czekoladowe i w ogóle wszystko mogłoby być z czekolady - mniam.
5. Jestem wredna i złośliwa - tak mówi moje kochanie ;* Bo ja po prostu taki już mam charakter, że wredotę i złośliwość mam we krwi.
6. Jestem też STRASZNYM ZAZDROŚNIKIEM! Nie chodzi tu o to, że ktoś coś ma i ja chcę mieć to samo. Chodzi tu o zazdrość o ukochaną osobę - potrafię nawtykać komuś za to, że choćby próbuje być blisko mojego Wu. Dlatego nie radzę się nikomu do niego zalecać, bo paru osobom już nie wyszło to na dobre, a Wu jak widać nie ma mi tego za złe ;) Mówi, że lubi jak jestem o niego zazdrosna ;)
7. Zawsze na wakacjach ... tęsknię za szkołą :) Zawsze na początku wakacji kupowałam już zeszyty na nowy rok szkolny, długopisy, książki i wszystko co związane ze szkołą. A w roku szkolnym mam jej dość ;) 

Uf dobrnęłam, ale było ciężko. A teraz mam uszczęśliwić kogoś jeszcze :) Tak więc nominuję:
1.XYZ

Tak więc kochane: życzę powodzenia i udanej zabawy ;*

środa, 27 lipca 2011

Zastanawiamy się nad kupnem łóżeczka (zastanawiamy tylko dlatego, że musimy obliczyć czy zrobić to teraz czy jak wróci moja mama bo niestety Polska to kraj dziwny i nie jest tu tak łatwo na wszystko odłożyć i po prostu na WSZYSTKO mieć). Cała reszta już jest w 95% skompletowana. Zostały takie pierdółki, ale jeszcze mamy trochę czasu także myślę, że ze wszystkim się wyrobimy. Póki co wczoraj robiliśmy wielkie pranie - a i tak nie wszystko zostało wyprane. Na razie tylko cześć ciuszków - suszy się gdzie popadnie bo brakło nam suszarki a za oknem pogoda raczej nie chce nam pomóc ;) 
Tak więc lada dzień (jutro?) czeka mnie wielkie prasowanie - chyba, że znajdę coś innego do roboty. No ale jednak jutro czy nie jutro to w najbliższym czasie mnie to czeka i mamuśce nie zostanie jednak ta przyjemność przekazana, ale jak nie to to znajdzie się co innego :) 
Po za tym trzeba poprać jeszcze wszystkie misie - a jest ich multum, dość dużo pamięta nawet czasy mojego dzieciństwa z racji tego, że ja misie kocham i zawsze miałam ich pełno :) 
No a później zostanie już tylko odliczanie i czekanie do DNIA OSTATECZNEGO :D 

A póki co zajadamy się kukurydzą - a co się będziemy.! i słuchamy sobie tego i wszystkich możliwych piosenek tej Pani ;) 

Ps. Znów zmiana szablonu bo mi się nudzi i ostatnio zmiany lubię. O.!

poniedziałek, 25 lipca 2011

Jest 32 tydzień naszego bycia z maleństwem razem, a ja dopiero teraz czuję, że ciąża zaczyna mieć jakieś objawy. Wstając z łóżka nie mogłam nogami ruszać bo czuję się jakbym przeszła nie wiem ile kilometrów. Po za tym w nocy takie skurcze mnie chwytały, że myślałam że zwariuję. A do tego ciężko mi się zaczyna oddychać bo brzuszek duży i wysoki i troszkę już z nim ciężko. Ale po za tym to jakoś nie bardzo mi to przeszkadza bo cieszę się, że jeszcze trochę i będzie mały szkrab z nami. 

Pokój już prawie przygotowany, PRAWIE wszystko kupione, czas zacząć to jakoś układać no i poprać wszystkie ciuszki i poprasować itd. Przy okazji zobaczę jeszcze czego nam brakuje i co trzeba dokupić, bo na pewno się takowe rzeczy znajdą.

A po za tym został jeszcze tydzień mojego szkraba na kursie a później nie wiem czy nie pojedzie do pracy za granicę. Na razie nie chcę mówić gdzie, co i jak ale jak tak będzie to będę strasznie tęsknic. Wiem, że nie ma innego wyjścia bo potrzebne są pieniążki. Na szczęście to nie daleko wiec jakoś damy radę. 

piątek, 22 lipca 2011

Za oknem pogoda, że aż się nosa z domu nie chce wystawiać. I choć jest 21 lipca na termometrze tylko 14 stopni. Leje. Jest zimno, buro i brzydko. Mieliśmy iść na działkę kończyć porządki ale jak widać nic z tego w taką pogodę. Nie pozostaje nic innego jak wziąć się za przemeblowanie pokoju? 
No w końcu trzeba się przygotować na przyjście Maleństwa :) Czas przestawić szafę i zrobić miejsce na łóżeczko (co prawda jeszcze go nie mamy ale później nikt już nie będzie szalał z meblami za pewne). Poprzestawiać komodę i półeczki, kwiatki i inne bzdety. Aż strach pomyśleć ile będzie układania i przekładania z miejsca na miejsce - ale kiedyś zrobić to trzeba. 
A teraz właśnie czuję kopniaczki na brzuchu więc chyba zabieram się do roboty, bo nawet Maleństwo goni matkę do roboty :D

ps. Na drugim blogu zamieściłam historię naszego związku gdyby któraś chciała poczytać ;P Tak dla wspomnień i z tęsknoty po trochu to zamieściłam. 

niedziela, 17 lipca 2011

Ah co to był za dzień. Heh. Wczoraj spałam sobie smacznie po obiadku i nie słyszałam, żeby jakiś listonosz się dobijał do drzwi - bo oni jak nie potrzeba to potrafią po 3razy człowieka domofonem czy coś obudzić, ale jak by się to przydało to nie. No wiec jak wstałam to zobaczyłam, że zostało awizo. A że miałam jechać po 17 po wyniki także zajechałam też na pocztę. Ale nie o tym w tytule, nie o tym. Jadąc na pocztę, zobaczyłam, że mój skarb właśnie jedzie busem za mną (nawet nie wiedziałam, że już wraca z pracy) i oczywiście od razu SMS "Gdzie jedziesz?". No nawet się chłopu na chwilę z domu nie można wyrwać, po mimo, że jechałam po rzecz dla Niego właśnie. A gdybym tak chciała na chwilę spokoju GDZIEŚ jechać to się nie da ;) 
No i odebrałam paczkę i zgadaliśmy się z moim, że podjadę po Niego do Jego szefa. Jadę sobie, jadę, piękna prosta a przede mną jakiś dziwny wóz z jakimiś wiejskimi "pachnidłami", myślałam, że się uduszę no więc wzięłam się za wyprzedzanie. Gdy tego czynu dokonałam (w terenie zabudowanym, ograniczenie do 50 i takie tam bzdety) zobaczyłam, że nieopodal stoją tzw.NIEBIESCY. Ekhem :). Zwolniłam i jechałam przepisowo a za pewne nie "ściągnęli" mnie na bok bo już kogoś sobie "trzepali". Pojechałam. Wracając tą samą drogą jakieś bo ja wiem 20 minut później, już nie udało się tak łatwo. Jechałam ja i niestety mnie zatrzymali, zjechałam więc na bok. Za mną jechał znajomy mojego Wu. Jego też chcieli zatrzymać, ale On im uciekł. Dodam, że gdyby się zatrzymał to miałby nie miłą sytuacje bo nie dość że prawka nie ma i auto ani przeglądu ani nic no to eh ;) No i Pan Niebieski podszedł do samochodu, i powiedział coś w stylu "proszę jechać za samochodem"? Nie wiem bo nie zrozumiałam go (w ogóle to pierwszy raz odkąd mam prawko mnie zatrzymali). No i on wsiadł w auto i pojechał gonić tamtego znajomego, a ja przepisowo, pomalutku, bo tam same ograniczenia jechałam:). Dojechałam do krzyżówki a ich nie ma więc pomyślałam sobie no i co ja mam zrobić? Jadę do domu. :) Tak więc zajerzdzając jeszcze po drodze do sklepu na zakupy i przejeżdżając pod komisariatem który jest niedaleko mojego domu dotarłam sobie do domu. 
A mój Wu się śmiał. Że niebieski tak chciał na zatrzymywać dwa auta a jedno mu uciekło a druga sobie po prostu do domu pojechała :)  

Ps. A wieczorem mój tata wrócił z delegacji i całą jego ekipę też zwinęli niebiescy i chcieli im wlepić mandat za to, że jechali bez pasów, a oni się w ostatnim momencie zapinali :) 

piątek, 15 lipca 2011

Moje kochanie wymyśliło sobie, że ja to wredna jestem ale, że żyć beze mnie nie może i że tak w sumie to jednak czasem jestem kochana :) Dziś obudził mnie o 6 bo sam miał na 8 do pracy no i jak już mnie rozbudził to sam obrócił się na drugi bok i sobie spał a ja nie miałam co robić. I że to niby ja jestem wredota w tym związku tak? :) 

Za oknem piękne słońce od rana. Wczoraj wieczorem był grill na działeczce. A dzisiaj zastanawiam się co robić bo Wu cały dzień w pracy a ja sama w domu. Nie chce mi się już sprzątać bo nie mam siły na to. Po za tym znowu mam jakieś skierowanie na badania (CRP) i nie wiem co to i trochę się boję... :( Wie któraś z Was co to za badanie i na czym polega i czy mam się jakos do niego specjalnie przygotować czy coś? Martwię się tymi badaniami co rusz :( 

Na brzuszku coraz większe "guleczki". Misio się kręci w środeczku i chyba coraz ciaśniej tam mojemu szkarbowi ;) Już tak chciałabym mieć przy sobie to swoje maleństwo choć z drugiej strony to chciałabym żeby jeszcze długo, długo ten brzuszek został i żebym mogła czuć kopniaki i w ogóle. Uwielbiam to uczucie ;)

wtorek, 12 lipca 2011

W końcu mam chwilę, żeby usiąść sama w spokoju i ciszy i chwilę nic nie robić i nie załatwiać. Mogę pobyć w końcu sama ze sobą i swoim skarbem, który noszę pod sercem. Uf. 
Ciągłe załatwianie czegoś, bieganie od urzędu do urzędu bywa męczące. Szczególnie w taki ukrop i w takim tempie załatwianie jak te Bardzo Uprzejme Panie tam COKOLWIEK zrobią to jest KOSZMAR. No bo chcąc załatwić sobie wymianę dowodu, prawa jazdy, zrobienie nowych zdjęć do owych dokumentów, załatwienie ubezpieczenia, zgłoszenie zmiany nazwiska wszędzie gdzie to jest wymagane (szkoła, lekarze itp.) to trzeba mieć na prawdę nie lada zdrowie i cierpliwość, a u mnie z tym ostatnio ciężko bo brzuszek coraz cięższy a oczywiście ciężarnej nikt nie ustąpi - ech co za ludzie... I jeszcze niby szeptem ale tak żebyś usłyszała będą miauczeć pod nosem, że "ciężarne przecież się wszędzie pchają". Ciekawa jestem czy owe kobiety jak były w ciąży to były takie szczęśliwe jak musiały gdzieś stać i cokolwiek załatwiać. To co ja mam przepraszam bardzo się nigdzie nie ruszać? Bardzo chętnie tylko, że w domu nie załatwię niczego ani do domu mi nikt nie przyjdzie żeby mnie zbadać czy cokolwiek... Ale ok - niech im będzie. 
Na szczęście teraz do środy mam już spokój, a później już mam nadzieję że będzie całkiem z górki jak już wszystko załatwię i będę mogła spokojnie oddać się błogiemu lenistwu ;)

Co ponad to? Od dwóch dni budzą mnie burze w nocy i to tak mocne, że dziś w swoim pokoju można powiedzieć, że czułam się jak na dyskotece i co chwilę robiło się jasno jak za dnia. Dzidziuś albo tak lubi burzę, albo tak się bał bo jak się obudziłam to wzięło się na harce i musiałam go ugłaskać i ululać żeby zasnęło mi dziecko w brzuszku :) 

DOPISEK: zapraszam też na mojego drugiego bloga: http://razemprzezzyciadrogi.blogspot.com/ co tam? - zobaczycie jak wejdziecie ;) I żeby było jasne - nigdzie stąd nie uciekam! Tu jest dalej to co było a tamto to tylko dodatek ;) Same zobaczcie!

sobota, 9 lipca 2011

A teraz dla odmiany żeby już nie słodzić więcej o tym jaka to ja szczęśliwa to posłodzę Wam w troszkę inny sposób ;) Bowiem wzięło mnie dzisiaj na coś z owockami z własnej działeczki. Takim sposobem wyszło "coś" co można śmiało nazwać ciastem. A zaczęło się tak: 

1. Kupiłam w sklepie spód tortowy i krem jogurtowy (na upalne letnie dni jest przecudny z owocami świeżymi, zwłaszcza z truskawkami, jagodami, malinami, porzeczkami itp. mmm)
       
2. Odwiedziłam własną działeczkę, korzystając z tego, że chwilowo nie świeciło słońce i było znośnie. Gorąco ostatnimi czasy ciężko znoszę i nie lubię jak mi słońce tak mocno w brzusio świeci ;). Skutkami odwiedzin działki było przyniesienie dwóch prawie całych 3kg pudełek z porzeczkami (czerwonymi i czarnymi), reklamówki papierówek i trzema cukiniami (mmm będzie leczo:) ). 

    

3. Korzystając z "instrukcji" na kremie zrobiłam sobie masę wymieszałam ją z owockami i wyszło coś takiego: 
  
 Jedynym dodatkiem była czekolada we wiórkach posypana po wierzchu. Teraz to "coś" chłodzi się w lodówce a wieczorkiem zapewne będzie przepyszne.
Tak więc zapraszam na kawę i ciastko,gdyby ktoś chciał ;) 

Ps. Kupiliśmy już wózek i właśnie go dostaliśmy. Wiem, że to może jeszcze za wcześnie ale nie mogliśmy się powstrzymać :) Znaleźliśmy okazję na allegro taniej a wózeczek nowy prosto z hurtowni jeszcze "pachnie" świeżością. Jest przecudny i musiałam się komuś pochwalić. A co.! :)

piątek, 8 lipca 2011

Zdarza się zazwyczaj raz w życiu. Jest niezapomniany, niesamowity i cudowny. Ludzie są wtedy tacy mili i to wszyscy bez wyjątku. Rodzina jest blisko. I co najważniejsze... wiesz, że Twój ukochany będzie już zawsze z Tobą. Uczucia są nie do opisania. Gdy widzisz w Jego oczach to COŚ :) 

Ceremonia była krótka ale jakże wiele w niej emocji. Wymówienie sobie słów przysięgi - ten najważniejszy moment. Niezapomniane wrażenia. Nie do opisania. Szczęście, które aż czuć w powietrzu jest cudowne.! Następnie życzenia i przejażdżka do "knajpki" na obiad i torta. Wszyscy patrzą jak wychodzisz z urzędu, wszyscy ciekawi kto i co i jak. I choć tego nie lubię (bo wkurzają mnie ludzie, którzy we wszystko wtykają nosa) to w takim momencie czułam szczęście, że wszyscy widzą, że ON jest już TYLKO MÓJ! :) 
Po obiedzie chcieliśmy podziękować rodzicom i wtedy zadrżał głos, popłynęły łzy. I nawet teraz gdy to piszę to mam łzy w oczach na samo wspomnienie tych cudownych chwil. Niezapomniane. Po prostu.
Gdy wszystko się już skończyło i zostali tylko najwytrwalsi, których nie było wiele (choć na przyjęciu też było tylko kilka osób więcej) wszystko przeniosło się do "domu nowożeńców". Czyli do mnie i moich rodziców, bo wiecie przecież już, że tu będziemy mieszkać ;) No i tu była już nieoficjalna część, gdzie każdy pił za nasze zdrowie, szczęście i WIECZNĄ MIŁOŚĆ!

W końcu padnięci i szczęśliwi, że mają już siebie na wyłączność i nikt ani nic ich nigdy nie rozłączy zasnęli w swoich obięciach. I takim sposobem od dnia 29.06.2011r od godziny 14.00 jesteśmy MĘŻEM I ŻONĄ :) 


ps. Teraz cieszymy się wspólnymi chwilami już jako rodzinka. Czekamy na naszego dzidziusia. Robimy zakupy. Razem gotujemy, razem sprzątamy i w ogóle większość rzeczy robimy razem. 
ps.2. Załatwiamy skarbowi robotkę, może się uda - trzymajcie kciuki. 
ps.3. Wzięłam się za haftowanie :D Ehh normalnie robi się ze mnie "kura domowa" heh, żartuję oczywiście. No ale ja lubię takie domowe zajęcia - taki już mam charakterek. Lubię to co spokojne i zwyczajne takie. Jak skończę pierwszy wzór to Wam się pochwalę ;) 

środa, 6 lipca 2011

Jestem kochane, jestem. Tyle, że teraz cały mój czas zabiera mi mój UKOCHANY MĘŻULO :) Bowiem cieszymy się sobą, a co.! Wkrótce zaglądnę i wszystko Wam opowiem a póki co zmykam gotować obiadek i cieszyć się chwilowym słońcem, którego ostatnio tak mało. 

Ps. Powiem tylko, że jestem strasznie szczęśliwa i wszystko teraz jest takie hmm... super? :) 

Aaaa.... no i przede wszystkim: DZIĘKUJEMY za życzenia :)