niedziela, 24 lutego 2013

Zima odchodzi a my idziemy na sanki

Każdy już wyczekuje wiosny, chce pognać śnieg gdzie pieprz rośnie, a my? My dziś, pierwszy raz tej zimy wyruszyliśmy na sanki! Dlaczego dopiero dzisiaj po raz pierwszy? Ano dlatego, że wcześniej sanki nie miały oparcia, nie było jak i gdzie go zrobić ani jak dokupić... Ale wczoraj udało się Wu. zrobić w pracy oparcie, cudem udało mu się je wynieść z zakładu bo to nie takie małe coś w końcu i każdy widzi że coś niesie, ale udało się. Jak wrócił z drugiej zmiany o 2 w nocy to obudził mnie żebym je zobaczyła :) Były super! Rano od razu zaangażowałam mojego tatę żeby nam je zamontował. Bombeliniemu już wczoraj naopowiadałam, że dzisiaj rano pójdziemy na sanki z dziadkiem. Od rana chodził i machał papa i chciał już iść. No więc wyruszyliśmy po 9 rano! Szczęściu nie było końca. Bombel się śmiał  uśmiech nie schodził mu z buźki. Ja się nabiegałam i nacieszyłam razem z nim. Szczęśliwi, z rumieńcami wróciliśmy do domu :) Było super! Mam nadzieję, że śnieg który padał przez prawie tydzień poleży jeszcze chociaż kilka dni... bo szkoda mi teraz że wcześniej nie mieliśmy tych sanek zrobionych... Ale teraz mam zamiar nadrobić. Może dzisiaj jeszcze pójdziemy? A jutro to już na pewno! :)

Dziewczyny zapraszam też Was wszystkie na mój drugi blog o TUTAJ :) Dzisiaj i tam pojawi się nowa notka, możliwe że już za chwilę ;)


No i oczywiście chciałam też podziękować Joasi za super wieczór panieński! Było naprawdę genialnie. Nigdy jeszcze czegoś takiego na blogach nie widziałam! Wieczór spędzony w doborowym towarzystwie przed laptopem? czemu nie? Mam nadzieję, że uda nam się to kiedyś powtórzyć :) Jak widać, można świetnie się bawić, nawet nie wychodząc z domu, a nawet może i swojego łóżka jak to było w moim przypadku :) hehe. Uściski dla wszystkich dziewczyn z którymi miałam okazję wtedy pogadać i dla Joasi przede wszystkim! Kochana dużo, dużo miłości i szczęścia na Nowej drodze życia! :) Pamiętaj żeby jutro mówić tylko TAK :)

8 komentarzy:

  1. My na sankach trochę się naśmigałyśmy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak późno zrobiliście te sanki, ale lepiej późno niż wcale ;) Będą na kolejne zimy :) Ja mam cicha nadzieję, że to już ostatnie chwile śniegu i ciapy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo szkoda ale wcześniej nie było możliwości :(
      ale przydadzą się na następną zimę, chyba że ta jeszcze potrwa :)

      Usuń
  3. ale pozytywnie! haha! Szkoda, ze na koniec zimy ale zawsze cos, najwazniejsze, ze Kacperek dobrze sie bawil, a mama razem z nim! tak beztrosko! :)
    buziaki w czolka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aj żebyś wiedziała że się świetnie bawiliśmy, tak się pozytywnie naładowałam energią że aż szok! :) naprawdę bardzo żałuję że dopiero teraz udało nam się z tymi sankami... eh :( a pewnie lada dzień będzie wiosna...

      Usuń
  4. Ile radości mogą dać sanki! :-)
    I blogowy panieński też! ;-D
    Powtórzymy już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sanki są najlepsze! My czasem z L. pożyczamy dupoloty i jeździmy na górce, gdzie spędzałam dzieciństwo ;)

    OdpowiedzUsuń