środa, 10 października 2012

Matka Polka vel Wielbłąd - tak na imię mam!

Natchnęło mnie to co przeczytałam wczoraj u Karolci. I tak sobie od wczoraj myślę, myślę i myślę. A dzisiaj do tego doszło jeszcze to co rano zrobiłam - mianowicie, niby nic takiego - zakupy. I tak sobie szłam do domu, pchając wózek, obładowana jak wielbłąd albo beduin jakiś... i zastanawiałam się JAK to do cholery jest?!

Odkąd dowiedziałam się, że będę MAMĄ, wiedziałam, że to TO czego chciałam, na co czekałam i o czym marzyłam! Tak. Chciałam być mamą! Pomimo tak młodego wieku, włączył mi się taki instynkt i chciałam, dążyłam do tego i oto - stało się. Byłam mega szczęśliwa.

Odkąd Bombel przyszedł na świat - wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Wyobrażenia miałam troszkę inne - życie okazało się mniej łaskawe. A dokładnie chodzi o to, że moja druga połówka wyobraża sobie to wszystko chyba całkiem inaczej niż ja. Niestety.
Ja jestem MAMĄ. Wstaję na każde mruknięcie w nocy. Od rana jestem na nogach, karmię, przewijam, chodzę na spacery, na zakupy (często wracając obładowana jak głupia, bo przecież co - ja sobie nie poradzę?), usypiam, kąpię, wygłupiam się, gdy chory to ja wymyślałam co by tu zrobić, żeby dziecię zdrowym było, jestem ponadto szoferem i fotografem, pielęgniarką, lekarzem, organizatorem przyjęć, kucharką, sprzątaczką, praczką, itd, itp. Nie mam urlopu, nikt mi za to nie płaci. Pracuję od ponad roku na pełen etat, dzień i noc, 24 na dobę, 7 dni w tygodniu.

Ale wiecie co - myśląc, że robię to DLA BOMBELKA, jestem szczęśliwa! Jest mi z tym dobrze!.

Gorzej gdy pomyślę, że mój własny, osobisty facet za niedługo przyjdzie z pracy i będzie tak strasznie zmęczony, że uzna że jemu po 8 godzinach pracy należy się odpoczynek i rozsiądzie się na łóżku lub pójdzie na ryby. I uzna że przecież ja będąc w domu mogę sobie odpocząć, usiąść a właściwie to przecież nie muszę nic robić. A mi to urlop się nie należy, si?

Taaa szkoda tylko, że samo się zrobić nie chce. A ja nie pozwolę na to żeby moje dziecko żyło w brudzie i sprzątam, piorę i gotuję, tańczę, śpiewam i haftuję :)

Mimo to. JESTEM MAMĄ. Jestem z tego DUMNA. Jestem SZCZĘŚLIWA.
Bo KOCHAM najmocniej na świecie! Bo ŻYJĘ dla tego małego Serduszka!

8 komentarzy:

  1. Klasyczny problem w wielu domach. Jest taka historyjka, jak to mąż, któregoś dnia wraca do domu i widzi mega bałagan, pies się bawi swoją kupą, dzieci całe brudne, wszędzie leżą zabawki i jedzenie, naczynia w zlewie i w całej kuchni, woda się leje, radio gra, kwiatki poprzewracane - generalnie masakra w domu. Idzie do sypialni i zastaje żonę w łóżku, oglądającą TV w piżamie i się pyta: "Kochanie, co tu się dziś stało?", a ona na to: "Wiesz, jak wracasz do domu i pytasz się co ja takiego ciężkiego do cholery robiłam przez cały dzień to właśnie dzisiaj tego nie zrobiłam."
    Jedyne co przychodzi ma na myśl to rzeczy, których Ty na pewno nie zastosujesz, ze względu na dobro Małego. Chociaż wiesz, zawsze możesz przestać prać rzeczy Wu., gotować mu obiady itd.

    Też się raz pokłóciliśmy z L., bo zwróciłam mu uwagę czy mógłby naczynia umyć, a on, że jest zmęczony po pracy, a ja mam dużo czasu po zajęciach - dopiero jak mu uświadomiłam, że on tylko w domu zmywa, natomiast ja gotuję, myślę o zakupach, myję łazienkę, odkurzam, myję podłogi, większość okien, robię pranie etc. (czyli tak naprawdę oprócz zmywania wszystkie obowiązki w domu są moje) to stwierdził, że ok - mam rację.

    Myślę, że Wu. po prostu nie poznał na czym polegają obowiązki w domu. Gdybyś go kiedyś zostawiła na cały dzień z Małym, kazała zrobić to i to to może zmieniłby zdanie. Teraz wraca do zadbanego domu i wie, że jeśli czegoś nie zrobi to Ty to zrobisz za niego.

    OdpowiedzUsuń
  2. "...sprzątam, piorę i gotuję, tańczę, śpiewam i haftuję" :D To "haftuję" mi się skojarzyło trochę inaczej :)
    Mój D po kolejnej nieprzespanej nocy stwierdził że jest tak samo zmęczony jak ja... ok tylko on całą niedzielę przeleży a ja będę zapierdzielać jak zwykle :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Może taka mała zamiana ról na jeden dzień...? niech teraz on będzie na każde mruknięcie bąbelka..
    A jak tam ten Twój biznes z tortami ? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie tego nie rozumiem w kobietach. Męczą się, ale nie zaangażują faceta do prac domowych. Nie wiem czy z poczucia, ze sama dam sobie radę czy ze strachu przed odmową...
    Model rodziny "kura domowa i pan zarabiający na rodzinę" już dawno odszedł do lamusa... Od początku powinnaś wprowadzić podział domowych obowiązków... Ale lepiej późno niż wcale, próbuj :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To cała prawda,u mnie też tak bywa.. tylko,że mój P. zostaje z Małym od rana do południa w weekendy kiedy mam szkołę.. stara się jak może,czasem coś nie wyjdzie,ale wie jak to jest robić mnóstwo rzeczy na raz.. ale i tak to nie to samo jak 24h na dobę i 7 dni w tyg,bo to wiemy tylko My Mamy! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlatego my dzieci nie mamy jeszcze w planach przez 2 lata a ja już nadaje mojemu nad uchem że dziecko jest WSPÓLNE, więc trzeba się o nie wspólnie troszczyć, wspólnie dbać. A niech się chłopak nasłucha zawczasu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy siedziałam na wychowawczym logiczne dla mnie było, że to ja zajmuję się domem i dzieckiem. To był mój wkład w budowanie przyszłości. I chociaż dzień w dzień robiłam to samo i była to praca z gatunku Syzyfowych, nie przeszkadzało mi to. Teraz kiedy sama też chodzę do pracy, po prostu pewne rzeczy olewam. I co? Świat się nie zawala od tego, że od 3 dni umywalka jest upaćkana pastą do zębów ;-)

    OdpowiedzUsuń