środa, 17 października 2012

Gdzie ten świat tak pędzi?

Wchodzę na bloga i widzę, że mało mnie tu ostatnio. Weekendy i od czasu do czasu w tygodniu... choć tak na prawdę przy kompie spędzam codziennie choć chwilę, gdy Bombelini już śpi, bo inaczej nie ma do tego okazji. Jednak za każdym razem, odwiedzam tylko Was i włączam jakiś film lub program żeby choć chwile dać odpocząć głowie, duszy i ciału...

Ostatnio czuję się tak cholernie zmęczona, że aż sama sobie się dziwię... Nie mam na nic ani siły ani tym bardziej ochoty. Sprawy o których pisałam miesiąc temu a które u mnie w domu są wciąż obecne każdego dnia przytłaczają i nie dają o sobie zapomnieć. Do tego dochodzi cała reszta problemów i spraw życia codziennego, które czasem bywa okrutne i złe... Zwyczajnie brak mi sił.

Do tego wszystkiego Wu. ostatnio miał manię oglądania programów o końcu świata. Z jednej strony ani trochę w to nie wierzę, wkurzają mnie te teksty, programy itp. Z drugiej jednak...a co jeśli to prawda? Czasem tak sobie gdybam. Nie wierzę w koniec świata bo mam jeszcze za dużo rzeczy do zrobienia. Za dużo w życiu jest jeszcze przede mną. Dlatego mój koniec świata będzie wtedy kiedy umrę a nie wtedy na kiedy zaplanowali to sobie majowie czy jakieś tam inne niewiadomoco.

Jedynym pozytywem w tym wszystkim jest oczywiście.... Bombelek. I choć ostatnio miewał złe dni - sponsorowane przez wyżynające się ząbki. Choć ostatnio przechodzi jakiś rodzaj buntu chyba, bo gdy mówię, że czegoś nie wolno albo czegoś nie chcę mu dać to zaczyna machać głową tak jakby mówił "nie nie nie" tyle, że dość szybko i płacze. Tupie nogami. A w najgorszym wypadku próbuje walić głową w co popadnie - szafkę, podłogę czy fotel. Zależy gdzie akurat stoi. Oczywiście na to nie pozwalam, staram się go chronić. Łapię, przytulam, czekam aż się uspokoi i wtedy staram się coś z tym zrobić, wytłumaczyć, pokazać coś innego. Czasem jednak i to jest trudne bo nawet gdy go złapię to się próbuje czasem wyrywać... To niestety też mnie czasem dobija ale w końcu nikt nie powiedział że macierzyństwo to tylko ochy i achy. Choć nawet w takich momentach kocham Go najmocniej na świecie. Czasem chce mi się z tego wszystkiego śmiać a czasem mam ochotę tak jak On walić nogami i krzyczeć. Wiem, że wszystkiego by chciał dotknąć i wszystko Go ciekawi, jednak dla Jego bezpieczeństwa i dobra wszystkiego dać mu nie mogę...
Bombelek to moja jedyna radość. Nawet gdy się buntuje, gdy płacze, albo gdy nic mu nie pasuje. Kocham Go każdego dnia. I zastanawiam się gdzie uciekło mi te 13 miesięcy, które minęło wczoraj? Świat mi ucieka, czas pędzi za szybko... zdecydowanie za szybko.



ps. aaa jeszcze jeden pozytyw - dziś nawet się nie spodziewając dostałam przesyłkę. Okazało się, że nie musiałam nawet za nią nic płacić. Gdy otworzyłam byłam mile zaskoczona. Krem Nutri-Gold od L'oreal Paris na dzień. Byłam w miłym szoku. Tak więc od jutra zaczynamy chyba kremowanie-balsamowanie-i inne tym podobne panenty na upiększenie i zrobienie dobrze memu ciałku. Może i coś dla duszy znajdę?
Tymczasem idę spać bo oczka zaczynają odmawiać posłuszeństwa i pomału zaczynają się same zamykać :)

6 komentarzy:

  1. Zuzia też przez jakiś czas uderzała głową w podłogę oczywiście tak żeby nie zrobić sobie krzywdy ale żeby matka na zawał padła:D Nie zwracałam na to uwagi i przeszło jej. Napisałam o tym artykuł chcesz to podam Ci linka może trochę Cię uspokoi. Dzieci to sama radość nawet jak głowa pęka od ich płaczu:D Dla duszy polecam Il Divo nie dość że przystojniaki to głosy mają że ho ho! Oczywiście jesli lubisz pop operę ale mało kto może im się oprzeć nawet jeśli wcześniej słuchał techno:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. techno to nie moje brzmienia :) chyba że czasem w aucie jak sama jeżdzę :D
      a co do artykułu to chętnie przeczytam :)

      Usuń
  2. Moja teściowa zapytała mnie po co zdecydowaliśmy się na dziecko w czerwcu, skoro urodzi się po końcu świata;) - w lutym:) Powiedziałam, że skoro koniec świata to po co mam pracować, a pobędę sobie do tego końca świata w ciąży i nawet jak już będzie ten koniec świata to nie będę sama:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ten koniec świata nie interesuje, jakoś nie daje temu wiary, zresztą mam inne problemy:) Każdy je ma, mnie też zdarzają się tak beznadziejne dni, ze tylko mój maluch uśmiechnięty daje mi radość. Na szczęście takie dni mijają, nawet jeśli trwają długo to i tak przychodzi chwila, że chce się żyć:) A zmęczenie z pewnością wynika też z pory roku. U mnie tak jest, rano już mi się wstawać nie chce, ciemno za oknem, dzień szybko się kończy, jakoś nie chce się rozciągnąć ta doba, aby na wszystko starczyło czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. oj tak, czas strasznie ucieka.... aż żal... :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak czasu, skąd ja to znam ? :(

    OdpowiedzUsuń