poniedziałek, 2 grudnia 2013

Pracowity dzień

Jak na poniedziałek zresztą przystało.

Rano był dłuugi spacer na nóżkach. Mały całą drogę szedł sam. Cieszy mnie to bardzo bo to znaczy, że może w końcu zaczniemy chodzić na dłuższe spacerki na nogach niż tylko kawałek.
Po południu przywieźliśmy sobie regał i biurko pod komputer, od mojego taty z domu. W końcu można siedzieć normalnie przy biurku, na normalnym krześle a nie przy ławie. No i Kacperek w końcu ma półeczki na zabawki, książeczki itd. Bardzo mnie to cieszy.
Były też zakupy większe, przed wyjazdem teścia. Bo zostajemy bez auta więc większość rzeczy kupiliśmy jeszcze dziś i przywieźliśmy do domu, żebym później ja nie musiała nosić przez dłuższy czas.

Teraz w końcu można się iść spokojnie wykąpać i położyć do łóżka, pooglądać jakiś film. Choć pewnie po 10 minutach filmu usnę dziś jak małe dziecko :)

ps. Zapomniałam powiedzieć, że byłam dziś z Małym i teściem wyprowadzić wieczorem psy, bo Bombelini bardzo chciał. No i bardzo mu się to spodobało :) Niby "sam" trzymał pieska na smyczy choć tak naprawdę mama trzymała ale ważne, że dziecko twierdzi, że "on siam" :) Dziecko szczęśliwe to i mama szczęśliwa :)

4 komentarze:

  1. Zapraszam po "coś" do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I co - udało się coś obejrzeć? U mnie wieczory obowiązkowo - praca... tak, że zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze trochę i będą spacery z psem bez mamy :).
    Strasznie szybko Mały rośnie;)!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Ja sam" skąd ja to znam :))

    OdpowiedzUsuń