Niebieski? hm nie powiem, ale jakoś dużo go w moim otoczeniu nie ma... choć wiadomo niebieskie ciuchy dla Bombla, jakieś tam zabawki też mają elementy niebieskiego, ale w takich większych "edycjach" nigdzie go w domu nie zauważam.... Jest jednak rzecz, jedna, niewielka, sprawca wieczornych domowych zamieszek....
Smoczek. Niebieski. Z wytartym już misiem z przodu :) Jednak bez "mocia" wieczorne usypianie to masakra! :)
:) słodkie zdjęcie.
OdpowiedzUsuńU nas jest tak samo... smoczek musi być :)
OdpowiedzUsuńU nas też musi być ;)
OdpowiedzUsuńWidzę że mamy maluchy w podobnym wieku :)))
Przyjemnie u Ciebie, będę zaglądać :))))
Ach, muszę powiedzieć, że jestem szczęściarą, bo Frank sam odrzucił smoczek, gdy skończył rok. Pamiętam, jak Jagnę oduczałam smoczka, gdy miała półtora roku... To był horror, który ledwie przeżyłam ;)
OdpowiedzUsuńNie obejdzie się jednak u Frania zaśnięcia bez doudou i butelki wody...
Smoczuń :)
OdpowiedzUsuńMy zamieniliśmy smoczek na butelkę kaszki (Młody) lub wody (Mała) przed snem, a później już samo poszło. Im później dziecko się odzwyczaja, tym większa możliwość przejścia z nim gehenny
OdpowiedzUsuńMociuś to wybawienie.
OdpowiedzUsuńU nas też przeżywamy chwile grozy, gdy tenże element się gdzieś zapodzieje.
Ufff.....
Na mnie mówili ciumelek jak byłam mała, bez smoka, nie wyobrażałam sobie życia, a moja córeczka, w ogóle nie chciała korzystać :)
OdpowiedzUsuńSłodkie zdjęcie :). Po "naszemu" to jest monio :P
OdpowiedzUsuńDydek ;) ohhh, ja kochałam dydki :)
OdpowiedzUsuńSłodziutko :)
OdpowiedzUsuńAdaś byl bezsmoczkowy w ogole wiec problemu nie bylo :)
OdpowiedzUsuńoj wiem dokładnie o czym piszesz, mój chrześniak długo miał smoczek a był nawet taki czas, że musiał mieć dwa- jeden w buziolku a drugi w rączce:D
OdpowiedzUsuńsłodko!:*
OdpowiedzUsuńHa, pamiętam jak my czasem szukaliśmy smoczka dla mojej starszej córki :) bo młodsza bezsmoczkowa była :)
OdpowiedzUsuńSłodziak:) U Nas już smoków nie ma:)
OdpowiedzUsuń