środa, 25 lipca 2012

o marudnym Bombelku... + dopisek o śliwce

Od trzech dni trwa szkoła przetrwania. Bombel rano budzi się z płaczem, przebrać źle bo płacz, ale nie przebrać też źle bo pupa mokra. Ubrać się w cokolwiek to tragedia. Zjeść coś jeszcze gorzej, bo nie chce nic, tylko cycek ale czasem i cycek jest już be bo widzę że chciałby coś więcej zjeść a jak chcę mu to dać to jest płacz. Siedzenie w domu i zabawianie mija się wogóle z celem bo kończy się na wiecznym noszeniu na rękach a ja już nie mam siły go nosić niestety... Waży już sporo... bo 12kg. Jedynym naszym ratunkiem jest spacer... o ile Bombel nie zgłodnieje albo nie zrobi się śpiący bo wtedy i spacer to jedno wielkie nieporozumienie. Wczoraj już kompletnie nie miałam siły. Płakał on, płakałam ja i obydwoje byliśmy u kresu wytrzymania chyba...

Dziś jest ciut lepiej. Ja chyba się musiałam wypłakać. Dziś wstałam z innym nastawieniem. Muszę się ogarnąć. Bo ostatnie dni pełne były nieporozumień z innymi i nawet ze sobą samą. Momentami nie wiedziałam co ja sama od siebie chcę. Zmienne nastroje coś ostatnio miewam. Wczorajsze miłe zakończenie dnia może dziś trochę pomaga, jednak jak to mówią "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Póki co Bombel śpi. Ja odpoczywam by zbierać siły na wieczór i wytrwać do Jego pójścia spać. Damy radę. Kilka głębokich wdechów i musi być lepiej.

Dopisek. 22:10 Ehh. Bombel próbując dzisiaj przejść od krzesła przy biurku do kanapy, nie wymierzył i niestety ale zamiast upaść jak zawsze na pupę to poleciał do przodu uderzył się czułkiem w kanapę. I to niestety nie w to miękkie tylko akurat w deskę... Płaczu było co niemiara... Na czole pierwsza mega śliwa. A ja aż zamarłam jak zobaczyłam, że "nie doszedł" i nie byłam w stanie go złapać... Zła jestem na siebie, że szok. Choć wiem, że niektórych rzeczy się nie da uniknąć... A co w tym wszystkim najgorsze, że jak już przestał płakać to dalej był mega odważny i po 5 minutach próbował zrobić dokładnie to samo. Później chodziłam z nim do końca dnia wszędzie trzymając za rączkę żeby nie upadł. Po 15 minutach już całkiem nie pamiętał, ale zamiast iść na plac zabaw i spacer to byliśmy w domku... Teraz już śpi. Oby jutro śliwa była mniejsza bo jeszcze powiedzą że ja dziecko w domu biję czy coś... Masakra! Pierwsze siniaki to jak widać nie tylko przeżycie dla dziecka ale i mega strach, obawa i lęk matki. Oby ich  było jak najmniej. Choć wiem, że u chłopaków to nieuniknione (u dziewczyn też, wiem sama po sobie ale jakoś u chłopaków zawsze ich więcej?)

8 komentarzy:

  1. Oby Babelkowi humor wrocil:) Tak dawno nie gadałysmy na gg:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój młody też tak ma czasami a i ja powiem szczerze, że od urodzenia małego miewam "humory" i sama czasami niewiem o co mi chodzi.
    Dobrego humorku dla Was :*

    OdpowiedzUsuń
  3. byle szybko mu przeszlo :)
    w koncu nikt nie powiedzial, ze bedzie latwo, co? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej :( Mam nadzieję, że szybko Wam humory wrócą ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieci tak jak i dorośli mają czasem "gorsze dni", my powiemy co nam doskwiera, dziecko nie...dlatego czasem bywa trudno. Trzymajcie się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. czytając Twoją notkę miałam deja vu, jakbym czytała o Miłoszu z niedzieli. I zadziwia mnie ich upór, synuś gdy wyrżnął czołem w kant n ogi od stołu, gdy się tylko uspokoił, znowu poszedł w to samo miejsce i robił dokładnie to samo.
    Bombel gdy się wyśpi, może wstanie w lepszym humorze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie raz będzie ryk i krzyk, kiedy się przewróci i nabije guza czy zedrze kolana. Tak to już niestety jest z dziećmi. Mała K. raz wyrżnęła w piaskownicę, bo biegnąc się po prostu potknęła. Dobrze będzie ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię Cię czytać, i dlatego właśnie, że lubię, chciałabym napisać Ci, żebyś nie przeżywała tak wszystkiego co się dzieje z Twoim dzieckiem ;) wiadomo, ostrożność trzeba zachować, ale nie unikniesz tego, że się wywróci. A mi zawsze powtarzają "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz" :D i coś w tym jest ;)
    nie piszę tego z wyrzutem, tylko z ludzkiej sympatii jak coś, bo nie chcę, żebyście mnie zaraz linczowały ;D tak więc powodzenia w dalszych próbach chodzenia, i aby wywrotek było jak najmniej ;)

    OdpowiedzUsuń