sobota, 12 marca 2011

A działo się to wszystko 8.03.2011r czyli w Dzień Kobiet:
Myślałam, że zapomniał bo chociaż wysłał rano życzenia to jednak należy do facetów, którzy święta obchodzą "na swój sposób" :) Jednak jakże bardzo się myliłam...
Po powrocie ze szkoły poszłam od razu do niego. I on jakby nigdy nicprzywitał mnie tylko słodkim buziakiem no i zwykłym cześć. Szłam do niego pokoju święcie przekonana że nic więcej mnie dziś nie czeka. Po wejściu do pokoju jednak... zamarłam! Na stole stał WIELKI bukiet czerwonych róż. Były przecudne. Ale to nie wszystko. Gdy zaczęłam je wąchać i rozczulać się nad tym jaki jest cudny że pamiętał i przytulając go w podzięce za to, wtedy on nie mam nawet pojęcia skąd wyciągnął małe czerwone pudełeczko. Oczka się zaszkliły. Na ustach pojawił się wielki uśmiech. I usłyszałam krótkie "wyjdziesz za mnie?" Szczęście osiągnęło wszelkie możliwe granice. Byłam w siódmym niebie. Oczywiście że się zgodziłam. W końcu było to moim marzeniem.! 
Pierścionek też taki jak sobie wymarzyłam, choć wspominałam mu o takim tylko raz. Drobny, z białego złota z małą cyrkonią. Niezapomniana chwila do końca życia.

Dzień jednak nie skończył się tylko na tym. 
Niestety jednak wieczór był mało miły... ponieważ pojawiły się nielubiane przez żadną z nas wymioty. I to na dodatek jak byłam u mojego ukochanego w domu :( Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. On mi taką cudną niespodziankę, a ja jemu ehh... No ale powiedział, że mam się tym nie martwic, że w końcu w moim stanie to normalne. 

Ps. Zaczęło się wielkie planowanie, szukanie, marzenia ciąg dalszy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz